niedziela, 12 czerwca 2011

ależ częstotliwość wpisów...

Witajcie...
Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję za to, że myślicie o mnie.. wsparcie jest mi bardzo potrzebne... Czuję się słabo... tzn płynu w opłucnej podobnież mniej, ale zapalenie płuc nadal mnie męczy.. kaszel.. duszności.. i generalnie jakieś okropne osłabienie... Muszę powoli zacząć się mocniej mobilizować czy jak.. nie mam pomysłu co robić by poczuć się lepiej.. Chemia cotygodniowa powoduje, że jak się podźwignę po poprzedniej dostaję następną... No ale niech działa!...
Byłam na konsultacji u pani doktor onegdaj pracującej w Koperniku, a obecnie w Bydgoszczy... Umówiłysmy się na 11 lipca.. mam się zgłosić z aktualnymi badaniami - jeżeli się okaże, że chemia nie działa to ona ma dla mnie terapię hormonalną... Budujące jest, że mają pomysły na mnie :o)
To tak to wygląda od strony leczenia... włosy mi ponownie wyszły... Były mój małżonek odwiedził mnie niestetyż ostatnio... i stwierdził niezrażony, że z łysą głową nadal mu się podobam... Nic go chyba nie jest w stanie zniechęcić...

Dokonałam dzisiaj spisania się powszechnego! Szybko i sprawnie.. bezboleśnie... Myślałam, że więcej będzie pytań...

Oglądaliście wczoraj koncert poświęcony Ewie Demarczyk w Opolu? bardzo mi się podobał sposób prowadzenia Kydryńskiego... pięknie zagajał... Do tego większość wykonujących kobiet podobała mi się.. poza oczywiście Anią Dąbrowską - makabryczne kwękanie... zupełnie pozbawione uczuć, emocji... A wszak Demarczyk to emocje... Jest niedościgniona po prostu.. jedyna.. niepowtarzalna..

sobota, 7 maja 2011

hmm....

Faktycznie długo nie piszę.. miesiąc minął i się lekuchno pozmieniało...
Okazało się, że jednak rozsypało się po wątrobie.. że jakieś minimalne ilości płynu w płucach.. kondycja do bani.. bóle w plecach.... Warczeć mi się chce na siebie taką jakąś nieporadną... zasapaną...
No ale cóż...
Jutro komunia chrześniaka.... (portfel powiedział "buuuuuuuuuuuuu").... a w poniedziałek Kopernik i chemia w kroplówce.... to kocham... do tego sterydy... wrrrrrrrrrr... będę jak siostra Pudziana... oby nie sam Pudzian.. ;o)

Jakoś czasu przez to na muzykę brakuje... nie wiem co się dzieje na ulubionych blogach... jakaś taka opóźniona jestem...
Czegoś fajnego mi się chce... czegoś takiego, że wszystko wewnątrz skowyczy z rozkoszy...
Proszę o propozycje :o))))))))))))))))) Dzisiaj zdaję się na Was... :o))))

czwartek, 7 kwietnia 2011

Kopernik...

Źle mi się kojarzy... a to z racji leczenia się tam...
Dzisiaj średni pobyt w tym miejscu był.. Poza tym bieganie pomiędzy 2 piętrem.. a poziomem -1 jakoś nastawił mnie negatywnie do schodów...
Bilirubina miała uprzejmość przyszaleć.. podobnież zdarza się to przy tej chemii... Przesunięcie o tydzień brania kolejnej tury.. Może i dobrze - bardziej dojdę do siebie...
Jutro muszę popełnić telefon w temacie co tam w moich płucach, barku i łopatce słychać... - dzisiaj byłam uroczo prześwietlona ze wszystkich stron na tę okoliczność.... I nie powiem.. lekkiego cykora posiadam w sobie... Swoją drogą jak kiedyś spotkacie kogoś świecącego w ciemnościach - nie lękajcie się!.. jak nic będę to ja właśnie...
No i te markery... też coś im odbiło...
Czy ja kiedyś wiedziałam co to są markery.. chłonka... i inne pierdoły... I dobrze mi było bez tej wiedzy!
CHCĘ JUŻ FUNKCJONOWAĆ BEZ SZPITALI!! o! takie mam życzenie na dzisiaj...
Na TVP Kultura leci sobie ABBA z onegdajszego koncertu w Studio 2... No jest to poniekąd ciekawostka na chwilę obecną...
A kiedy tak jechałam sobie do domu w nastroju - delikatnie ujmując - średnim.... Andrus zapuścił Joaśkę z Hrabiego... z Songiem porzuconej...
Nie da się nie uśmiechać przy tym... po prostu się nie da...
Na tym linku niestety rozjeżdża się fonia z wizją.. ale jest to najfajniejsze wykonanie pieśni tej... :o)


Kabaret Hrabi - Song porzuconej przez hrabina69
I by nie było - wiem, że to już (acz inną wersję) zapuszczałam.. ale co tam... mój w końcu jest ten kawałek podłogi.. ;o)

PS Moje płuca, bark i łopatka mają się dobrze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! i to jest wiadomość jakiej oczekiwałam... :o)))))))))))))))

Fish w Dekompresji

Wczorajszy koncert Fisha w Dekompresji sprawił, że całość mnie jest niezwykle zadowolona..
Niesamowity jest ten człowiek na żywo.. i tak się powinno go słuchać... Niezwykle energetyczny.. charyzmatyczny... teatralny... opowieściowy.... mający fantastyczny kontakt z publicznością...
Akompaniament również zacnej bardzo wartości...
Do tej pory słyszę go w sobie...


Wiadomo, że inaczej już brzmi... Jednak tak rewelacyjne nadrabia sobą.. swoją osobowością...
Potrafi wciągnąć w swój świat...
I to jest chyba miarą jakości wykonawcy...
Polecam..

niedziela, 3 kwietnia 2011

MUSICA NUDA

Zwrócono mi uwagę na muzykę zamieszczoną na blogu Jazzava cafe, która być może przegapiłabym... a żal byłby wielki... Gdyż w chwili kiedy zaczęłam słuchać wpadłam w inny świat...
3sbee pisał o tym duecie w dwóch postach...
Musica Nuda - muzyka niezwykła
Jazzava wiosennie: Musica Nuda - 'Rimando'

sezon tarasowy uważam za otwarty

Pierwsza kawa popełniona na tarasie... w słońcu... przy wtórze rozskowronionych ptaków kalibru przeróżnego...
Cudnie było... :o))))))))))))))))))
I to jest piękne.. a takie chwile bezcenne.... Duch mi się wymruczał... ciało dołączyło się...
Chwilo trwaj!!!!!!!!!!
To nic, że człowiek wtarabanił się na taras tuż po wstaniu... to nic, że wyjściowy nie był... najważniejsze jak się ów człowiek czuł...!! a czuł się bosko...!!
I dzisiaj najpiękniej brzmią mi trele ptasie...

sobota, 2 kwietnia 2011

32 Przegląd Piosenki Aktorskiej Stanisława Celińska "Grande Valse Brillante"


Obejrzałam krótki reportaż z 32 PPA koncertu "Anioły w kolorze" i był tam kawałek występu Stanisławy Celińskiej z piosenką "Grande Valse Brillante" - Celińska w czarnej halce, na taboretku... scena wygaszona.. tylko ona.. i a capella śpiewa.. szepcze.. sama nie wiem... Robi to zachwycająco.. miałam gęsią skórkę...
Czy ktoś to gdzieś znalazł? Ja nie mogę się doszukać...
Swoją drogą tak bardzo krytykowana onegdaj telewizja relacjonowała Przeglądy Piosenki Aktorskiej.. a teraz?

wtorek, 29 marca 2011

Adele - Someone Like You

Różne rzeczy człek słucha.. różne rzeczy przykuwają uwagę... Dzisiaj bardzo spodobała mi się piosenka angielskiej wykonawczyni Adele - Someone Like You... Piosenka przywędrowała sobie mailem... i kiedy zaczęłam odsłuchiwać wstrzymały mi się palce na klawiaturze laptopa... Zasłuchałam się...

Adele - Someone Like You

niedziela, 27 marca 2011

Fish

Kto nie zna Fisha to do kąta... Nie ma opcji niekojarzenia tego człowieka... Grupa Marillion może nie trafiała we wszystkie gusta (na szczęście) - niemniej kilka utworów było w czołówkach list i w sercach odbiorców...
Fish gra właśnie w Trójce...
I będzie w łodzkiej Dekompresji... do tego punktu po ostatnim koncercie na którym byłam z Miśką mam mocno mieszane uczucia.. ale ufam, że TAKIEGO koncertu nie spitolą...
obaczym...
Pażywiom... uwidzim...

sobota, 26 marca 2011

godzina dla ziemi

Dzisiaj ogólnoświatowa akcja zasygnalizowania konieczności dbania o środowisko..
Czyli godzina bez światła.. od 20.30 do 21.30...
Mają wygasić światła na Wieży Eiffla, Moście Golden Gate, Operze w Sydney, Pałacu Kultury i Nauki... i inne takie znaności...
No i mam plan przyłączyć się do akcji tej! Takie to postanowienie powzięłam...
Na pewno łatwiej będzie tym co to we dwoje światło będą wygaszać.. ale cóż - dzielna będę i też poczynię ten krok..
Czyli wieczór w świetle świec... ;o)
Godzina dla Ziemi

czwartek, 24 marca 2011

Marcin Wasilewski Trio Faithful

No i nastapiła chwila, kiedy w ścisku JazzCafe obejrzałam i wysłuchałam koncertu Marcina Wasilewskiego, Sławomira Kurkiewicza i Michała Miśkiewicza (swoją drogą wydaje mi się, że koncertu syna słuchał na żywo i Henryk Miśkiewicz.... ale pewności nie mam)...
I cóż ja mogę powiedzieć? Mnie porwało... i klimat jaki stworzyli.. i ich autentyczność i pasja.. i kunszt... Prawdę powiedziawszy pierwszy raz przysłuchiwałam się tak perkusji...
Spokojne kawałki powodowały, że odpływało mi sie... żywiołowe przyspieszały tętno...
Oby więcej takich wrażeń...
Nie napiszę oczywista rencenzji profesjonalnej.. bo na muzyce to ja się znam średnio... Po prostu wg mnie naprawdę warto śledzić tych chłopaków (no właśnie.. jacy oni młodzi!!).. i aż serce rosnie, że takie zespoły są w Polsce..

A tak w ogóle to trochę ładuję akumulatory w Łomiankach.. szwędaczenie się po Starówce również wpłynęło wysoce pozytywnie na mnie... ale faktem jest, że pracy tutaj również nie brakuje... :o)
Nic to.. będąc przy temacie pracy - trzeba wracać w papierologię...

niedziela, 20 marca 2011

wypalona

Czuję się wypalona...


Sama nie wiem na czym to polega...
Wpadła mi w ręce książka, którą dostałam lata temu..."Czuły barbarzyńca" Hrabala, - z dedykacją... Rozdrobniło mnie to na elementa pierwsze...



Moja bratnia duszyczka blogowa przesłała mi płytkę Maleńczuka i Steczkowskiej z piosenkami z Kabarety Starszych Panów.. i jestem tak boleśnie rozczarowana tym..
Steczkowska śpiewa w zmanierowany sposób.. jakimś zzagłosem... zupełnie nie do strawienia w przypadku piosenek, które kocham..
Maleńczuk.. niby lepiej.. jednak w tym repertuarze to zupełnie nie to...
Zamordowali mi Przyborę i Wasowskiego....
W przypadku tych piosenek nie ma lansu.. nie ma Siebie.. jest piosenka...
Pozostał żal..
Można czasami podnieść z przeszłości zakurzone piosenki... w nowych aranżach z nowym brzmienie, kiedy one się bronią.. tak zrobiono na płytce Młynarski plays Młynarski - rewelacja (poza Wronami - które mnie uwierają w tym nowym wykonaniu)... Ale ten projekt Maleńczuk Steczkowska - wg mnie kompletnie nieudany...

Do mnie nie przemawia... nie ma duszy w tym wszystkim... a Kabaret Starszych Panów kocham.. i może dlatego tak mnie to boli..

hmm... a może to wszystko wina przesilenia już zimowo-wiosennego... Chce się słońca... Czuję się jakoś zmęczona.. nawet robieniem za ścianę płaczu... W końcu poza chorobą mam też regularne problemy każdego białego człowieka żyjącego w kolejnej RP... Biadole... ale jakoś mnie uwiera coś... ugniata... doskwiera... Jak ja smęcę... jęczę... utyskuję... bleeee....

I kiedy ja kurna tak utyłam???!!

wtorek, 15 marca 2011

zaczarowany świat "Lucian Ban i John Hebert - Enesco Re-impagined"... i trywialnie - wysikane serce...

Trafiłam na tych wykonawców przez przypadek...
I prawdę powiedziawszy nie poznałam jeszcze całej płyty Eneco Re-imagined... ale Misterioso zaczarowało mnie... słucham kolejny raz... i kolejny raz nie mogę się nacieszyć dźwiękami... Fascynujące...
Na zakończenie mam wrażenie rodem z Pana Tadeusza - że wszyscy myśleli że Wojski gra wciąż jeszcze, a to echo grało...
Niezwykłe...
Świat wyczarowany przez pianistę i kontrabasistę.. wspartych zespołem....
Nie znam się na muzyce.. odbieram ją emocjonalnie.. Przy tym emocje mi zagrały po całości...



No cóż podarowanemu sercu nie powinno się w sposób powstania zaglądać... hmm...
W takim razie nie czepiam się, że serce owo powstało w trakcie aktu radości z mojego powrotu do domu okazanym przez mojego psa... Skacząc i piszcząc nie omieszkał popuszczać... no i powstało coś takiego... Wg mnie serce jak nic.. do tego strzałą przebite.. ;o)..


A ja cieszę się z tygodnia bez chemii... i lekko cykorzę się przed dzisiejszym USG wnętrza swego.. Proszę mi tu kciuki trzymać...

Zamierzam nabyć rower.. mój obecny nadaje się już praktycznie do niczego... Umyśliłam sobie, że będę tym sprzętem do pracy jeździć.. jeno nabędę plecak z miejscem na laptopa... Taki mam szczwany plan...

poniedziałek, 14 marca 2011

Pogadaj ze mną... Młynarski, Nahorny

Dotarła do mnie przesyłka z tzw internetowego sklepu... a wręcz kulturalnego... - taką nazwę nosi..
"Chlip - hop"Magdy Umer i Andrzeja Poniedzielskiego.. oraz Wojciecha Borkowskiego -zostawiam cały czas na odpowiedni moment... :o).... Pięknie jest wydany - w formie książeczki.. z tekstami piosenek... słowem wstępu.. zdjęciami... I tak sobie to dotykam.. czytam.. pieszczę... :o)..
Druga rzecz to cd "Pogadaj ze mną" - teksty Wojciecha Młynarskiego, muzyka Włodzimierza Nahornego... I ponownie piękna forma książeczki... z tekstami i słowem wstępu Wojciecha Młynarskiego...
Płyta nie poczyni rewolucji w temacie podejścia do muzyki... jednak jej ciepło.. klimat... mówienie o miłości... uczuciach.. hmm.. czy my potrafimy o tym mówić.. No dobrze uogólniam.. czy ja potrafię o tym mówić? z trudem... Lepiej było przyoblec maskę cynika... hmm.. zrzucam ją już bo nie o to chodzi by prześmiewczym być... ale by czuć.. nieprawdaż? acz.. nie znaczy to, że zelżało mi na poczuciu humoru (przynajmniej mam taką nadzieję...) ;o)
Młynarski dostał melodie skomponowane przez Nahornego i miał do tego poczynić teksty... tak o tym pisze "W tych kompozycjach w rytmach bossanovy, samby, swingu czy jazzowej ballady było mnóstwo liryzmu i dramatyzmu, delikatności i energii. Na te melodie chciałoby się śpiewać o miłości, radości, czułości i wiecznej potrzebie nadziei. to wszystko w tej muzyce usłyszałem i te treści starałem się odczytać w moich tekstach. Spróbowałem stworzyć pewien świat ludzkich uczuć, które są uniwersalne"... Całość tworzą piosenki "napisane sercem i zabiegające o ludzkie serca..."
Piosenka tytułowa... śpiewa Agnieszka Wilczyńska i Janusz Szrom... Szrom nie jest mi obcy... natomiast z Agnieszką Wilczyńską chyba miałam pierwszy raz do czynienia.. i muszę powiedzieć, że zrobiła na mnie wrażenie... Ma piękny aksamitny głos... hmm.. taki przypudrowany....
Pogadaj ze mna - Agnieszka Wilczyńska i Janusz Szrom

I warto dzisiaj posłuchać Benefisu Jerzego Stuhra... tak sądzę przynajmniej.. - oczywiście w Trójce o godz 20.05

środa, 9 marca 2011

Marcin Wasilewski Trio - Faithful - Łomianki

Od 21 marca jestem w Łomiankach przez kilka dni w celach sluzbowych...
I pięknie się to pokryło z koncertem formacji Marcin Wasilewski Trio - promującym płytę Faithful....
Cieszę się jak nie wiem co, że będę mogła ich zobaczyć na żywo..
Niestety nie znalazłam nigdzie nic z nowej płyty... dlatego coś wcześniejszego załączam... Świetna interpretacja piosenki Princa..


Maleńczuk i inne takie...



Niezwykle fajny weekend miałam.... Były i tańce... i kino.. i koncert.. i rozmowy.. i wygłupy... i durowato-abstrakcyjne skojarzenia... i wino.. wino.. wino...


Kino pod hasłem Króla, a właściwie zastanawiania się "Jak zostać królem"... i faktycznie dobre to kino jest... później oczywiście sushi... i "banan... w cieście banan"....


Widzieliście oblodziałe fontanny w Manufakturze ?




Natomiast poniedziałek to Maleńczuk... Pojechałyśmy trzy i mam czelność podejrzewać, że wszystkie trzy bawiłyśmy się bardzo dobrze... Od strony muzycznej.. gawędziarskiej... repertuarowej - wszystko świetnie... Wyszłam zrelaksowana jak dawno się nie trafiło... rozśpiewana.. roześmiana.. rozbujana...


Wczorajszy dzień to jeszcze pociągnięcie tego maratonu relaksu... (jak ja dawno nie zrobiłam sobie tyludniowego odpoczynku od papierów... )... czyli imieninowo-dzienkobietowy czas.... zyczenia.. kwiaty.. prezenty... Zakończony konsumpcją wina z kolegą w domku z oglądaniem koncertu Chicka Corei na dvd....
Czuję się dopieszczona wewnętrznie po tym weekendzie... z lekko sponiewieranymi mięśniami... (kondycyjna jestem średnio...) deczko przepita i przejedzona... no ale cóż... jakiś detox muszę sobie zrobić.. ;o)
Chick Corea i Gary Burton... tych panów oglądam wczoraj.... wyśmienite... ot taka wisieńka na tym weekendowym torcie...




niedziela, 6 marca 2011

kawa długa czy krótka?

Takie to pytanie usłyszałam po zamówieniu dwóch kaw z mlekiem... Poczułam się jak w Misiu...
Na moje zdziwione pytanie.. "ale o co chodzi?"... Pani z rozbrajającą fachowością pokazała na filiżankę do espresso i powiedziała.. że to jest kawa krótka... hmm... No może ja jestem nienormalna... ;o)
Wczoraj udowodniłam sobie, że z moją kondycją nie jest tak najgorzej.. byłyśmy z koleżanką na tzw ostatkach.... Powywijałyśmy.. popiłyśmy.. naśmiałyśmy się i wróciłyśmy do domku... Świetny wieczór.. i fantastycznie przebiegające spotkanie po latach od piątku...
Dzisiaj Manufaktura.. sushi... (mlasku mlasku..) no i chyba jakiś film... Tylko co obejrzeć z tych wszystkich propozycji zapodanych ostatnio.. obaczym na co nas poniesie...
Póki co jest mi dobrze!!.... acz ciało mam lekutko sponiewierane po wczorajszym... ;o)

W klimatach JJCaliowych dzisiaj....

Ależ pogoda... co za słońce!! uśmiech sam wpełzowywa na usta.. twarz.. dusze... :o)

piątek, 4 marca 2011

Piątek z PanMannem... Piotr Kaczkowski i Maciej Maleńczuk

W piątek oczywiście Wojciech Mann od rana prawi i zapuszcza swoją muzykę... czyli jest zabawnie, fachowo... z rewelacyjną nutą...

Ostatnio nabyłam Przekrój z uwagi na wywiad Grzegorza Miecugowa z Piotrem Kaczkowskim... oczywiście zdjęcie charakterystyczne dla Kaczkowskiego.. gdzieś tak z ni z boku ni z tyłu... Wywiad świetny... Podobała mi się uwaga, że połowę zarobionych pieniędzy w życiu przeznaczył na płyty, a drugą połowę na bilety... Gdy ktoś zachwycał się jego płytoteką odpowiedział, że "Nie zarabiasz mniej niz ja, odpowiedziałem, tez mozesz jechac i zbierać płyty..." No właśnie - kwestia priorytetów...

No i jeszcze jedno - opowiadał o rehabilitacji.. pływaniu na basenie... i odtwarzaniu w głowie kolejnych płyt.. albumów..."Wszystkie potrzebne mi płyty mam w głowie. I kiedy nagle trzeba odnieść do siebie dwie piosenki albo trzy albumy, to sięgam do głowy. Myślę, ze parędziesiąt tysięcy płyt jestem w stanie odtworzyć sobie ze swojego osobistego iPoda.." Fantastyczny człowiek.. a jaki głos... mmmmrauuu.... :o)

W poniedziałek idę sobie na koncert Macieja Maleńczuka i Psychodancing w Klubie Wytwórnia.. :o))) Lubię jego głos... a nawet i to zmanierowanie.. ciekawa jestem odbioru na żywo.. Czyli stare piosenki w jego wykonaniu.. obaczymy.. obsłuchamy...

No i czekam na rewelacyjną rzecz ksiazkową i DVDiową... "Chlip Hop" Magdy Umer i Andrzeja Poniedzielskiego (powtórzę się.. ale co tam.. - uwielbiam go... z zyjących piszących - dla mnie jeden z lepszych... pięknie marze słowem...a przy tym dowcip taki jaki lubię...).... Wybieram się na ten spektakl od lat do Warszawy.. nie udaje się cosik.. w związku z powyższym podjęłam męskodamską decyzję, że rzecz niech zjedzie do mnie... skoro Mahomet nie może się zmobilizować to góro przybywaj!


W takich to klimatach będę w poniedzialek... acz na szczęście bez tej pompy wokół... czyli kameralniej...
24 maja we Wrocławiu ma wystąpić Charlie Haden`s Quartet West - bardzo lubię jego kontrabas... duety z Methenym czy Jarrettem były niesamowite..hmm... oj apetyt mi rośnie wilczy...

wtorek, 1 marca 2011

Billie Holiday

Kocham ją od zawsze... dzisiaj kiedy jechałam w samochodzie w ramach "W tonacji Trójki" Wojtek Mann i Anna Gacek przerzucali się utworami az Anna zapodała Billie... ech... odpłynęło mi się... To jest niesamowite co ona potrafi wyczarować swym głosem...

sobota, 26 lutego 2011

Soyka i Lubomski

Tak na szybko w drodze do biura zarzucę coś co mnie dzisiaj rozbroiło zupełnie...
Staś Soyka i Mariusz Lubomski.... do tego rewelacyjny chórek... - "Kiedy byłem małym chłopcem"... to trzeba nie tylko posłuchać (wykonanie świetne) .. ale i obejrzeć (wykonanie niezwykłe).... chłopcy poszli w tan niebywale... ;o)

poniedziałek, 21 lutego 2011

serce me w Paryżu było...

Spotykamy się mniej więcej raz w miesiacu z dziewczynami z Łodzi i okolic zalogowanymi na forum amazonek... Są to niezwykle fajne spotkania... tym bardziej, ze ostatnie odbywają się w Manufakturze w Bierhalle.. gdzie i napitki i jadło jest zacnej jakości...

Dziewczyny są różne... w różnym wieku i chyba to dodaje kolorytu tym spotkaniom.. Faktem jest, że po każdym takim spotkaniu czuję się zrelaksowana... uśmiana... z takim rozsłonecznieniem wewnetrznym...

Ostatnim razem dostałam piękny prezent od koleżanki, która kilka dni uzielała się towarzysko-kulturalne-włóczęgosko po Paryżu...

I oto jaki prezent dostałam... poczułam się jakby moje serducho bylo właśnie tam.. :o)












A teraz słucham Niedźwiedzia w Trójce i przypomniał o urodzinach Niny Simone... niezwykle lubię jej sposób śpiewania... twórczość...
Niedźwiecki co prawda puścił jej chyba najbardziej popularny kawałek... już kiedys zarzuciłam go u siebie.. ale jest rozweselający więc niech będzie i dzisiaj..



Najchętniej puściłabym coś innego… ale to może inną razą…
A to ze względu na to, że w Trójce pojawił się też kawałek Christiny Aquilera z Burlesque.. i nie chciałabym nadmiarem smutnych melodii zabić słońca, które miało uprzejmość rozświecić się..
Swoją drogą ciekawa jestem tego filmu i ról Christiny i Cher…


sobota, 12 lutego 2011

Miłość i śmierć w Wenecji...

TVP Kultura pozwala uwierzyć w telewizję...

Cóż za piękny film.. nie widziałam wcześniej.. powieści nie czytałam...

Aktorzy... zdjęcia... a przede wszystkim treść... ludzkie emocje... uwikłanie się w coś czego skutków nie jest się w stanie przewidzieć... czystość... miłość... hmm... trudna miłość... Do tej pory łzy mi płyną z oczu...

Słowa wypowiedziane przez Millie "dzisiaj się ośmieszę... dobrze to wiem.."... zabrziały niesamowicie...

I mozna nakręcić film, gdzie dialogi.. akcja... są spójne... gdzie jest konsekwencja... wiarygodność...
Wyłączyłam telewizor by nie psuć tego co mam w sobie po tej dawca wzruszeń...

Shirley Horn wydała mi się jedyną wykonawczynią, której mogę teraz posłuchać... do tego z Wyntonem Marsalisem

poniedziałek, 7 lutego 2011

polskie kino... uogolnienia szczypta...

Wczorajszy dzień bez wątpienia udanym był...
Pojechaliśmy ze znajomymi do Manufaktury poszwędaczyć się.. jakieś delikatne zakupy... dobra kawa.. i jeszcze pyszniejsze sushi... mmmmmmmmm.. przepyszne było... wręcz orgazmotwórcze...
Poszliśmy również do kina... na "Jak się pozbyć cellulitu?"..I nie powiem.. uśmiałam się.. bo z takim zamysłem poszlam.. bo tego potrzebowałam... więc majaki kobiet w czasie palenia trawki tudzież banana - były zabawne... Ale... hmm.. no właśnie... Zaczynam się zastanawiać czy polscy twórcy filmowi wychodzą z założenia, że słowa "kurwa" "pierdole" to są wyrazy zabawne? dowcipne? Fabuła nie wiem o czym była właściwie... dowcipy tak dosadne, że wręcz czuło się jakby podpis pod nimi "sala się śmieje!!"... Tak jak mówiłam uśmiałam się... jednak wolałabym by dowcip był mnie dosadny.. a bardziej wyrafinowany... bym musiała troche pomysleć... Czasami taki pustostan śmiechu jest fajny - i coś takiego zaznałam wczoraj... Jednak lekuchno mam dosyć powielanych schematów...

No nic.. na poprawę nastroju Aga Zaryan...

*******************************************
PS No i miałam sobie iść.. kiedy przypomniałam sobie, że skoro już tak się błąkam po youtubowym świecie, to może poszukam Mlynarski plays Mlynarski, którego to ciekawa byłam mocno onegdaj... W Trójce głównie puszczane były "Wrony" w ich wykonaniu.. w wersji tak odmiennej od Młynarskiego Wojciecha - że dla mie wręcz nie do przyjęcia...
Szperam sobie szperam i trafiłam na "Ogrzej mnie".... gdybym miała czapkę na głowie na pewno zdjęłabym ją przed nimi.... Cudeńko!!! Wykonanie i aranzacja - niesamowite...
Tego potrzebowałam... czegoś tak świeżego...


I jeszcze jeden - Podchodzą mnie wolne numery... Ten utwór w wykonaniu Młynarskiego uwielbiam wręcz... stworzył niesamowity klimat.. nie do pobicia... Jego wykonanie jest tym wyjątkowym i niepowtarzalnym...

A jednak... kiedy słucham Gaby - muszę przyznać, że jest świetna.. głosowo... i klimatycznie.... hmm.. a to mloda dziewczyna jest.. cały czas rozwijajaca się... Wielce jestem ciekawa co ona jeszcze pokaże...



piątek, 4 lutego 2011

:o)))))))))) uffffffffff

Wczorajsze USG potwierdziło, ze nie ma co ufać zbyt nachalnie w badanie tomografem... Otoz okazalo sie, ze zmiany faktycznie się powiększyły - ale nie az tak jak sugerował wynik z tomografu... Dodatkowo - co najwazniejszym jest - od środka zaczynają się rozpadać, co wskazuje na skuteczne działanie chemii :o)))))))))))))) I to jest chyba jedna z lepszych wiadomości jakie uzyskałam od roku :o))).. hmm... jezeli nie najlepsza...

Dlatego od wczoraj mordek mi sie śmieje nieustannie.. Jak dobrze, że Matka Natura dała człekowi uszy.. ;o)

Za to usłyszałam wczoraj rzecz świetną w Trójce "lepiej milczeć i wyjść na półgłówka - niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości..."... ;o)

Zapuszczę Grażynę Łobaszewską & Ajagore - z płyty z utworami Niemena...

Jednak - dla mnie - nowość się trafiła.. :o)))


Grazyna Lobaszewska & Ajagore - Jeszcze sen

Grazyna Lobaszewska & Ajagore - Najdluzsza noc

środa, 2 lutego 2011

Chciałabym...

... nie być bardziej myślącą, bardziej zabiegającą, bardziej przewidującą od swoich lekarzy... Móc zrzucić na nich leczenie i po prostu się poddać...
Jednak nie można... O każde kolejne badanie muszę się upominać... tak samo jak i o każdą myśl poświęconą mojej osobie... Dzięki temu wiem, że chemia obecna - choć tak mi się podobająca - najprawdopodobniej nie jest skuteczna.. i trzeba zmienić... Ostatecznie potwierdzi to jeszcze badanie usg w czwartek...
Muszę sobie sprawić jakąś duchową przyjemność... kusi Filharmonia Łódzka Magią Tanga....
Brzmi intrygującą... A to już w piątek... Może by tak poddać się chwili takiej?
Jakoś ostatnio mniej muzyki mam w sobie.. sama nie wiem... zagonionie sprawiło, że nic nowego nie wpadło mi w ucho...

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Marek Niedźwiecki - Ewa

Trudno napisać coś o osobie, która odeszła... A do tego bliskiej osobie... W ostatnich dniach w wypadku samochodowym zginęła bratanica Marka Niedźwieckiego... Jechała w nowe miejsce rozpocząć "nowe życie"... wypadła z zakrętu... Pięknie.. prawdziwie.. bez "pompy" napisał Marek o Niej... I ma rację - śmiertelni jesteśmy wszyscy... młodzi również...

***************************

A ja cóż - po Krakowie z energią w sobie jakaś przedziwną jestem... Nie była mi obca tematyka warsztatów.. wiedziałam co przekazuje Simonton.. jakie nauki daje.. Jednak przebywanie w grupie ludzi skupionych na tym... otwartych, uśmiechniętych, z przemyśleniami... nawet trudno położyć punkt ciężkości na czymś jednym... Cały czas na wyciągnięcie ręki mam zdjęcie całej grupy i z uśmiechem co jakiś czas biorę je do ręki i oglądam... wracając do ludzi, rozmów... Było po prostu pięknie... Sporo osób chorujących przewartościowało życie samoistnie jakby... warsztaty porządkują to.. definiują pewne rzeczy... dopełniają...
Dla mnie obecnie pojęcie "ja", "drugi człowiek", "tu i teraz", "radość z chwili", "małe radości i wdzięczności każdego dnia" - ma treść.. nie jest sloganem... nie jest tylko hasłem... Dla osób, które nie muszą myśleć o swoim życiu, że mogą je stracić - nie zawsze jest to takie oczywiste... I ja tutaj nie chcę się wymądrzać.. Idę jedynie z myślami w tę stronę, że przekaz warsztatów skierowany jest do każdego człowieka, problem w tym jedynie, że osobom walczącym o życie łatwiej jest się na to otworzyć... bo szukają pomocy... bo już coś niedobrego się zadziało... coś przewartościowało... No cóż.."szlachetne zdrowie... nikt się nie dowie jako smakujesz aż się zepsujesz..." To takie tam rozmyslanki poranne... :o)
Jakby nie było pomimo, że dzisiaj mam pracy tyle, że właściwie siedzę w tej chwili z oblędem w oku... to i tak energia zaczerpnięta przez ten tydzień wypełnia mnie po samą skórę... ;o)

Poza tym Kraków!! - poszwędałam się po uliczkach... odwiedziłam oczywista smoczka.. ale jedynie z góry... (podobnież zieje ogniem na smsy)... czerpałam energię z czakramu na Wawelu... posłuchałam hejnału... popodziwiałam krakowskie kwiacierki... stragany... ołtarz w Kościele Mariackim... Sukiennice... No i oczywiście knajpki... jazzową, u Bliklego, i Piwnicę pod Baranami, gdzie załapałyśmy się na przedstawienie - bardzoż fajne... uśmiałyśmy się i podumałyśmy.. na zakończenie wszyscy dostaliśmy po różyczce... A miało to miejsce po tym jak występujący stwierdził, że jego znajoma dostała całą górę kwiatów... ale czy nie mogli jej ich dać za życia?... dlatego obdarowujmy się kwiatami... Po tych słowach otworzył walizeczkę, którą miał wypełnioną różami... ludzie podchodzili, brali kwiaty i dawali komuś....

To był wspaniały tydzień... :o))))))))))))))

A teraz do pracy!!

I powrót w klimat filmu, który mnie zachwycił już jakiś ładny czas temu...
Piosenka - a właściwie wykonanie... scena - wzrusza mnie do dzisiaj... nie podejrzewam by się to miało zmienić... :o)



niedziela, 23 stycznia 2011

tupot smoczych stópek... hmm.. raciczek?

No właśnie co smok na dole ma.. w sensie na kończynach dolnych? czym one się kończą?
Zresztą przekonam się o tym już w tym tygodniu... Otóż już jutro jadę na cały tydzień do Krakowa na warsztaty Simontona.. będę wzmacniać psyche i ciało... medytować.. wizualizować.. rozmawiać.. ćwiczyć jogę... hmm... jak nic w precelka ciało swe wywinę zgrabnie.. ;o)
Mam nadzieję, że będzie czas by się powłóczyć ot tak po Krakowie... wypić dobrą kawę... odwiedzić miejsca, za którymi się tęskni...
Chodzi za mną ostatnio to wykonanie Amy Winehouse "Will You Still Love Me Tommorow"...

Muszę nieco zagęścić się jeszcze w pracy przed wyjazdem.. aczkolwiek i tak laptopa biorę ze sobą... Niemniej cieszę się na oderwanie od swoich czterech kątów niesamowicie... Kocham to swoje miejsce na ziemi... Ale nawet od takiego miejsca trzeba się czasami oderwać.. przewietrzyć swoje wnętrze...

czwartek, 20 stycznia 2011

Cassandra

Monotonna jestem.. wiem o tym... Nic na to nie poradzę... a i nawet nie chcę - że jeżeli coś mi przypadnie do duszydła to będę się w tym taplać po całości... do upadłego... do zanudzenia siebie (o ile to możliwe).. i wszystkich wokoł (a to możliwe jest...)...
Cassandra Wilson Fragile... przy pięknym akompaniamencie...
cudeńko...

To jest właśnie muzyka...
I jeszcze coś trącącego o Davisa... z Marcusem... No nie mogę się od tego oderwać....


wtorek, 18 stycznia 2011

czupryna i odzyskane sny...



W końcu mam czuprynkę jakąś na łepetynce.. czym spieszę się pochwalić... w końcu coś się przesuwa pomiędzy palcami... coś można miziać (do tego niecnie wykorzystuję dziecię me)....

No i odzyskuje sny... Był czas kiedy mi się nic nie śniło.. zasypiałam i widziałam ciemność.. tudzież nie widziałam nic... Ot po prostu bezproduktywny sen.. dający wypoczynek.. ale zadnych emocji...
A teraz zaczynam śnić ponownie...
Co prawda fabuła pozostawia wiele do życzenia.. Niemniej jest... Przyjdzie na pewno chwila kiedy poza ilością i jakość się pojawi... W końcu ćwiczenia czynią mistrza...
Rocznica urodzin Ewy Demarczyk... śmierci Czesława Niemena - uzmysławia iluż wspaniałych wykonawców te nasze kolejne RP nosiły... (właściwie która mamy obecnie... miłościwie niepanujący Jarosław na pewno ma swoją teorie tutaj...)
Cygankę niezwykle lubię...

A płonąca stodoła jest rewelacyjna

Nie chciałam wrzucać topowych (że tak sobie pozwolę niefortunnie użyć) utworów tych Mistrzów... Niech Cyganka szaleje w płomieniach...
Kawy kawy kawy ..... mi się chce...

niedziela, 16 stycznia 2011

a co mi tam.. ponownie Jacek Stefanik

Ktoś anonimowo mi podrzucił link na klip Jacka Stefanika "Ćma", a że zaczynam się jawić nadrzędnym fanem tegoż wykonawcy... stąd oczywista od razu wrzucam link na stronę swą... Nic na to nie poradzę, że lubię tego faceta (poza tym przystojny jest).. - ma bardzo fajną energię w sobie...

No i oczywiście przypominam o koncercie w Trójce w dniu dzisiejszym:

piątek, 14 stycznia 2011

dlaczego zawsze coś musi zgrzytnąć...?

Kiedy unormowało się z leczeniem... kiedy wszystko zaczyna wpadać w swoje tory.. musi się oczywiście coś wydarzyć... ot padł dysk w moim laptopie.. Informatyk próbował walczyć tydzień czasu (aczkolwiek uważam, że spędził przy moim laptku ostatni wieczór..) i udało mu się odzyskać jedynie część danych... całe mrowie danych poszło sobie w świat... Jest jeszcze szansa, że jeżeli nabędzie się identyczny dysk to coś tam można zadziałać.. Znam się na tym wcale..
I oczywiście, że słyszałam o archiwizowaniu... i co z tego...
Na chwilę obecną nawet nie jestem w stanie się wkurzyć... po prostu czuję się jakby mnie ktoś potraktował czymś na podobieństwo obuchu.. czy jak to się tam zwie..
Gdyby głupota mogła latać to ja naprawdę zapitalałabym niczym F16...

środa, 12 stycznia 2011

Kamyk zielony...

Jadąc dzisiaj do Łodzi.. w towarzystwie oczywiście Trójki wysłuchałam dwóch piosenek Doroty Osińskiej z płyty opartej na tekstach Magdy Czapińskiej... Cichy wielbiciel mnie ujął niezwykle... wydaje mi się, że śpiewała to wcześniej Dorota Miśkiewicz.. Niemniej piosenka jest bardzo fajnie podana i od strony tekstu... i od strony wokalnej.. i od strony aranżu... Pięknie brzmi... mruczało mi się ją w drodze.. i cały czas gdzieś tam niosę ją w sobie...
Dorota Osińska - Cichy wielbiciel

Rzecz, o której również wypadałoby pamiętać to niedzielny koncert w Trójce "Spieszmy się kochać ludzi" poświęcony twórczości ks. Twardowskiego... będzie pięknie.. lirycznie.. melancholijnie.. mądrze... i z lekkim humorem.. Tak to widzę znając twórczość i podejście do życia tego wspaniałego człowieka...
16.01.2011 godz. 20.05 - Spieszmy się kochać ludzi...

A ja wracam do chemii w końcu!! Co mnie cieszy... wszak ma mnie to uzdrowić... :o)... Poza tym czuję się ponownie jak biały ludź... i ponownie mi się chce...I muszę powiedzieć, że przeróżnych ludzi się spotyka wokół... ale takich pozytywnych... ciekawych.. życzliwych jest wręcz mrowie... i to mnie cieszy niezwykle.. Fakt, że są tacy również jak panienka w przychodni w moim miasteczku, która miała się za - no właśnie za kogo ona się miała? - jakby nie było wyszarpała ze mnie słowotok, o który bym siebie nie podejrzewała.. a płynęło ze mnie dosyć wartkim strumieniem... ;o) Są na szczęście i ci o których wspominałam wcześniej.. i ich jest zdecydowanie więcej..

Kult Unplugged 22 stycznia jest w Wytwórnii w Łodzi... i tak sobie myślę, czy by nie popełnić tego koncertu...

piątek, 7 stycznia 2011

Krzysztof Kolberger...

Odszedł.. po wielu latach zmagań z chorobą... Nie wiem dokładnie ile lat od diagnozy przeżył... Ufam, że każdy kolejny go cieszył...
Potrafił zjednać sobie sympatię widzów.. słuchaczy... - przystojny... zdolny... no i ten głos...

I każde słowo będzie zbyt miałkie... Pozostaje smutek i żal...

Ale i dobre wspomnienia...

Niezwykle przyjemnie słucha się "Ptaśka' w jego interpretacji..


part1

Acz dla mnie to on mógł czytać wszystko... hmm... a jak pięknie brzmi Księga Rodzaju...

w Nowy Rok wdepnęliśmy... ;o)

No to miłościwie nam zapanował 2011... :o))) ...
Po kilku dniach osłabienia.. zabawy z gorączka... ropą.. infekcją i bólem głowy - w końcu poczułam się lepiej.. i stwierdzam, że juz kilka godzin głowa mnie nie boli ... dlatego też krzyczę ile sił w płucach i organach innych ŻYCIE CUDEM JEST!! ot co!!... Jak to człowiekowi mało do szczęścia potrzeba..

Tak sobie leżąc pomyślałam, że lubię jadąc samochodem np w porannych godzinach obserwować wstające mgły na łąkach.. ten moment kiedy odrywają się od ziemi... snują się tuż nad... to jest zupelnie zwariowane od urody zjawisko... Tudzież kiedy wracam w godzinach kiedy to dzień odbija łapkę z wieczorem, spoglądam w niebo i obserwuję kolejne etapy chowania się słońca za horyzontem... I właściwie w żaden sposób nie jestem w stanie wyjaśnić dlaczego teraz mi się o tym przypomniało... Ale to są też chwile, które są ważne dla mnie... ileż takich smaczków składa się na całokształt...

W Nowy Rok wdępnęło mi sie zupełnie przyjemnie w gronie bliskich znajomych... i bez większych postanowień... i chyba dobrze mi z tym...

Zaczynam czuć lekki dyskomfort w temacie koncertów.... Czuję się jakbym nie wiadomo jak długo nie była... wiem, że to prawdą nie jest.. Jednakowoż chyba rozbestwiło mi się moje Bycie na tym punkcie... Muszę poszperać.. a może w Krakowie? hmm.. wybieram się tam w dniach 24-28 styczeń na warsztaty Simontona!! i właściwie nie wiem co bardziej mnie cieszy.. czy warsztaty.. czy Kraków.. czy też moc dwóch w jednym.... Za to 2 luty - Warszawa... hmm... Koniecznie muszę poprzeglądać wydarzenia tzw kulturalne tych miast.... :o)

No nic.. pomarudziłam sobie... Teraz wypadaloby grzecznie oddalić się w sen...
A podążę sobie w sen w towarzystwie Shirley Horn... Mocno stęskniłam się za nią... a że tutaj w towarzystwie Herbiego - tym milej przymyka się powieki...