środa, 24 listopada 2010

projekt duszę rozświetlający...

.... tak sobie o tym pomyslałam, kiedy dzisiaj oglądałam i słuchałam... kiedy poczułam, że ciepły uśmiech na ustach idzie w parze ze słonym smakiem płynącym z oczu...



hmm... hormony czy cóś... ;o)...

piątek, 19 listopada 2010

Maryśka Peszek...

Maria Peszek już niejednokrotnie gościła sobie u mnie... lubie jej zakręcenie w tekstach i muzyce.. aranżacji... interpretacji... Ot jednostka intrygując to mnie jest.. ;o)
I kiedy tak sobie pada za oknem... snuje się za mną jej Deszcz...

Deszcz, deszcz, zwyczajny deszcz
A ja się robię całkiem nadzwyczajna
I bardzo fajna, bardzo fajna
Do kochania rzecz

Sama się nie poznaje, sama się nie wyznaje
W czym rzecz? Zwykły deszcz mnie zmiennia
W do kochania rzecz, do kochania rzecz

Mania
Mania
Mania, deszczu do kochania
Mania deszczu do kochania
Możesz mnie mieć, deszczu mnie sobie weź
Deszczu jak tylko chcesz, mnie sobie weź
Deszczu mnie pieść, deszczu w deszczu mnie weź
Deszczu gdzie tylko chcesz mnie sobie weź

Deszcz
Deszcz
Deszcz
Deszcz
Zwyczajny deszcz mnie znienia w do kochania rzecz

Mania deszczu do kochania
Mania deszczu do kochania
Deszczu do kochania




hmm.... to tak mnie wzięło... ;o)

W Trójce natomiast Mann dzisiaj więc duszydło się upaja i zachłystuje.. ba utaplywa się wręcz w muzyce z półki co się PÓŁKĄ zowie...
Przy pierwszym kawałku, który zagrał Mann oczywista po Draculi - moje zewnętrze i wewnętrze aż zamruczało z ukontentowania... ech.. cuda ten człowiek robi z niewiastą we mnie zamieszkałą...

A tak wracając jeszcze do Maryśki...

Moje ciało samo wstało i się do goła rozebrało
Twemu ciału się przyjrzało i się mu zachciało
Ciało z ciałem się spotkało
Ciało Ciału powiedziało "ciał ciał"
I sie stało
Ciało z ciałem się skleiło
Ciału ciało ciała dało
Ciałom razem było miło
Chociaż ciągle było mało
Ciało z ciałem czary mary
To moje wyznanie wiary
Oto moja w ciało wiara
Od niej temu światu wara

Wierze w ciała zmartwychwstanie
Poprzez czułośc przez kochanie
Ciało z ciałem niech się sklei
Od niedzieli do niedzieli niech trwa
Ciała z ciałem modlitwa aaaaaaaa

Wierze w ciała zmartwychwstanie
Poprzez czułośc przez kochanie
Ciało z ciałem niech się sklei
Od niedzieli do niedzieli niech trwa

Przyszło do mnie Twoje ciało
Mego ciała zażądało
Moim ciałem się przykryło
Bo zimno mu było
Ciało z ciałem się spotkało
Ciało ciału powiedziało
"ciał ciał"
I się stało
Ciało z ciałem się skleiło
Ciało ciału sie oddało
Ciału z ciałem było miło
Chociaż ciągle było mało


hmm..... to niech Wasze ciała rano wstają i się do goła rozbierają.. niech ..... ;o)

Kawy? bo jeszcze nie siorbałam dzisiaj... zdrowotnościowo kubek zielonej popełniłam.. to może czas byłby na jakąś kofeinę w organizmie... ;o)

czwartek, 11 listopada 2010

i nadeszła wiekopomna chwila!


... kiedy to niejaka Beata.. vel Jazzowa zakończyła radioterapię!!!!!!!!!!!! Ostatni raz położyłam się pod promienie we wtorek!!... następnie zostawiłam kobietkom jakieś słodkości... bo naprawdę fajne były w czasie naświetlań... pośmiałyśmy się... pożyczyłyśmy sobie niespotkania już... i rozstałyśmy się z uśmiechami... Później spotkanie z panią Dochtór - nie wiem czy wspominałam, że to córka mojej nauczycielki od rosyjskiego z podstawówki - podobny klimat.. uśmiechy.. żarty.. zalecenia... skierowania na badania.. ale dopiero w grudniu - i umówienie się na wizytę za ok 4 tygodnie!..
Wychodząc już otworzyłam sobie drzwi jak normalny biały człowiek... bo znowu ktoś je podstępnie zamknął.. ;o)
I mam wielką nadzieję, że zakończyłam ten etap mojego życia pod hasłem "rak"... Teraz tylko leczenie ranki ponaświetleniowej... wyhodowanie nowego naskórka... A za jakiś czas rekonstrukcja...

hmm.... to w ogóle był przedziwny tydzień... Zaczął się od rozmowy z Mężczyzną... wyjaśniliśmy sobie, że rozeszły nam się drogi... że gdzieś się formuła związku wyczerpała.. że to były bardzo fajne dwa lata... itd itp... Jakiś smutek został, ale i niesamowita ulga.. Najgorzej kiedy coś wisi - nie wiadomo czy ma zamiar pierdzielnąć czy też sobie tak dyndać...
Ale z uwagi na fakt, że ktoś ten tydzień postanowił zatytułować "Rozstania" - dostałam dnia następnego maila od Przyjaciela.. ale o tym nie będę pisała, bo to jednak było zbyt osobiste (zabawnie to brzmi po tym jak się wyzewnętrzniam tutaj).. zbyt bolące.. zbyt zaskakujące... Faktem jest, że po nim skuliłam się wewnątrz jakby mnie ktoś potraktował kopem i to porządnym... Boli nadal... Rozumiem Go... ale boli...

I tak dosyć przedziwnie wyglądało wejście w szeregi zdrowej.. tudzież niezdiagnozowanej populacji... hmm... miało smak słodko-gorzki...

Może tak miało być, że poza restartem organizmu (tak przynajmniej odczytuję odbudowę organizmu po chemio- i radioterapii) nastąpił i restart psychiczny... żebym nie tkwiła jedną nogą gdzieś...

Czyli startuję od zera.. ;o)... organizm traktuję specyfikami różnymi, które rujnują mi finanse, ale widzę, że dobrze wpływają na moją cielesność... Apetyt na życie rośnie... I mam nadzieję, że będę potrafiła zachować w sobie te mądrości, których się naczytałam, które sobie uświadomiłam.. i że nie będę już ranić i raniona nie będę...

A dzisiaj słońce widzę, że zaczyna wychodzić zza chmur... hmm... może jednak Matka Natura szczerzy się do mnie serdecznym słonecznym uśmiechem? ;o)


Od wczoraj kiedy wyczytałam u Simona o pani, która często słyszę w Trójce wysłuchuje jej płytki i robi mi dobrze na duszę i ciało.. bo się ciało pogibało... Pani nazywa się Caro Emerald i podejrzewam, że jej piosenkę A Night Like This słyszeliście chcą nie chcąc...
Załączę jednak coś innego... inaczej brzmiącego niż na płycie.. na plycie jest dynamiczne.. z chórkami... ale ta akustyczna wersja podoba mi się również...





I bardzo dobrze mi robi oderwanie się od Davisa i Windy na szafot, którą katowałam po mailu... Walczę jak lew.. tudzież Elza z buszu o swoją psyche...

I tak to na dzisiaj zostawmy... :o)
Aczkolwiek Windą na szafot i tak pozostaje moją płyta nr 1.




niedziela, 7 listopada 2010

roztęskniona jakaś taka jestem..

Roztęskniona.. rozochocona... rozkojarzona... rozszumiała... rozbiegana...
Sama nie wiem czego mi się chce... poza jednym na pewno, że żyć i to pełnią... Uwierają mnie zawieszenia... i mój brak chęci wyjaśnienia czy zawalczenia.. coś się wypaliło... wyczerpała się formuła... Czuję się prawie jak podmiot piosenki tylko w formie żeńskiej
"..Znów się zepsułeś (aś)
I wiem co zrobię
Zamienię ciebie
Na lepszy model..."

Tylko, że ten zepsuty model ma wielki apetyt na wszystko... a że jest lekko ułomny na wysokości prawego biustu, gdzie się jakby płasko zrobiło.. no cóż... ale - że tak trywialnie powiem - czy cyc określa kobiecy byt? czy kobieta bez jednej piersi na przedzie (ot skojarzył mi się Kazik) powinna zapomnieć o sprawach damsko - męskich? hmm.. nie chcę o tym zapominać... ba... bardzo bym popraktykowała...
Tak się czasami zastanawiam, że gdybym była z mężczyzną.. tudzież poznałabym takiego, który by przywierał do mnie pod walorami duchowymi.. intelektualnymi... i ogólnym zarysie fizyczności... czy dla mnie ważne byłoby, że np nie ma jądra jednego? hmm... myślę, że nie...
Jednak biust dla mężczyzn chyba jest czymś najważniejszym?
No nic.. popieprzyłam bez sensu... idę pracować dalej.. może nadmiar cyferek mi szkodzi.. ;o)

A by tak smętliwie nie było posłuchajcie piosenki, która mnie ostatnio rozłożyła... otóż tekst popełnił Artur Andrus... Ballada dla Barona i Niedźwiedzia...

A... dzisiaj w Trójce o 20.05 będzie koncert Kasi Kowalskiej z piosenkami Grzegorza Ciechowskiego... słuchałam relacji po nagraniu tegoż członków zespołu Republika.. i muszę powiedzieć, że jak podchodziłam do tego sceptycznie.. po tym jak oni opowiadali o wrażeniach.. o zachwycie... o zaskoczeniu.. o motylkach w brzuchu.. itd.. to jednak stwierdziłam, że trza wysłuchać... a jak trza.. to trza.. innego wyjścia nie ma...

sobota, 6 listopada 2010

Mam talent...

.... znaczy ja - chciałabym mieć.... ale jasno trzeba sobie powiedzieć, że na pewno w temacie muzycznym nie mam.. poza słuchaniem.. odtwarzanie odpada..
Jest program na TVN "Mam talent".. niespecjalnie śledziłam ten program.. niemniej udało mi się obejrzeć Piotra Lisieckiego.. dla niego też oglądałam dzisiaj by zobaczyć co zaprezentuje.. i wymiękłam... chłopak jest po prostu niesamowity.. Nie wiem jeszcze czy wygra czy też nie... jedno jest pewne, że tęskni się za jego głosem.. widokiem... ma chłopak w sobie niewątpliwie urok... i do tego głos....



I już wiadamo, że tę turę wygrał Piotr - co mi się w nim podoba jeszcze? to, że jest prawdziwy w tym co śpiewa... i określony... Widać, że śpiewa to co jemu odpowiada.. nie pod publiczność... na tym video załapało się jeszcze drugie miejsce... musicie to przeżyć.. zawsze można wyłączyć... w sumie szkoda, że jeżeli już to nie ma chłopczyka śpiewającego francuskie piosenki... Również zdawał się być na właściwym miejscu.. uśmiechał się człowiek oglądając go..

czwartek, 4 listopada 2010

Hallelujah...

Kiedyś w audycji Wojciech Mann puścił Jeffa Buckleya Hallelujah.... zatrzymałam się i nie mogłam pójść dalej... wspaniały.. oszczędny.. przejmujący cover...
Teraz kiedy czytam jego książkę - rewelacja, śmieję się jak norek - wymienia to wykonanie wśród pięciu najlepszych coverów... i zgadzam się! cudo...






Czekam teraz na płytkę Jacka Stefanika Ćma - ostatnio Baron zapuścił kawałek "Czarne oczka" i dosłownie zatoczyłam się ze śmiechu... a że nigdzie w sieci tego nie znalazłam... nabyłam płytkę całą... czekam teraz w przytupie kiedy dotrze...

poniedziałek, 1 listopada 2010

Jutro nie jest zagwarantowane nikomu...

Gabriel Garcia Marquez ujął to co - szczególnie w taki dzień - snuje się po głowie, w tak doskonałej formie... że nie pozostaje nic innego jak zacytować...
hmm... a wyśpiewane do tego słowa ks. Jana Twardowskiego sprawiają, że mam ochotę już teraz biec i krzyczeć, że kocham.. że przepraszam.. że proszę... że dziękuję.....


Gabriel Garcia Marquez chorując na raka napisał list pożegnalny do przyjaciół...

"Jeśliby Bóg zapomniał przez chwile, ze jestem marionetka i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię.

Prawdopodobnie nie powiedziałbym wszystkiego, o czym myślę, ale na pewno
przemyślałbym wszystko, co powiedziałem. Oceniałbym rzeczy nie ze
względu na ich wartość, ale na ich znaczenie. Spałbym mało, śniłbym więcej.

Wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund światła.

Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują, budziłbym się, kiedy inni śpią.

Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku
słońcu, odkrywając nie tylko me ciało, ale moja dusze. Przekonywałbym
ludzi, jak bardzo są w błędzie myśląc, ze nie warto się zakochać na
starość. Nie wiedza bowiem, ze starzeją się właśnie dlatego, iż unikają
miłości! Dziecku przyprawiłbym skrzydła, ale zabrałbym mu je, gdy tylko
nauczy się latać samodzielnie. Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym,
że śmierć nie przychodzi wraz ze starością, lecz z zapomnieniem
(opuszczeniem).

Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi... Nauczyłem się, ze wszyscy
chcą żyć na wierzchołku góry, zapominając, ze prawdziwe szczęście kryje się w
samym sposobie wspinania się na górę. Nauczyłem się, ze kiedy nowo
narodzone dziecko chwyta swoja maleńką dłonią, po raz pierwszy, palec
swego ojca, trzyma się go już zawsze. Nauczyłem się, ze człowiek ma prawo
patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się
podniósł. Jest tyle rzeczy, których mogłem się od was nauczyć, ale w
rzeczywistości na niewiele się one przydadzą, gdyż, kiedy mnie włożą do
trumny, nie będę już żył. Mów zawsze, co czujesz, i czyn, co myślisz.

Gdybym wiedział, ze dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącą, objąłbym
cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim aniołem
stróżem. Gdybym wiedział, ze są to ostatnie minuty, kiedy cię widzę,
powiedziałbym "kocham cię", a nie zakładałbym głupio, ze przecież o tym
wiesz. Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia
Dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi
pozostaje, chciałbym ci powiedzieć jak bardzo cię kocham i ze nigdy cię
nie zapomnę. Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu.

Być może, ze dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz.

Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, ze nie
doczekasz jutra, będziesz żałować dnia, w którym zabrakło ci czasu na
jeden uśmiech, na jeden pocałunek, ze byłaś zbyt zajęta, by przekazać im
ostatnie życzenie. Bądź zawsze blisko tych, których kochasz, mów im głośno, jak
bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej
czas, aby im powiedzieć : "jak mi przykro", "przepraszam", "proszę", dziękuje"
i wszystkie inne słowa miłość, jakie tylko znasz. Nikt Cię nie będzie
pamiętał za twoje myśli sekretne. Pros wiec Pana o sile i mądrość, abyś
mógł je wyrazić. Okaz swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci
potrzebni. Prześlij te słowa komu zechcesz. Jeśli nie zrobisz tego
dzisiaj, jutro będzie takie samo jak wczoraj..."