czwartek, 28 lutego 2008

Będąc na etapie...

... zainteresowania zespołem Raz Dwa Trzy nieustannie... z przyjemnością otworzyłam link zapodany przez przyjaciela Adama Nowaka dzisiaj na gg...
I wklejam sobie tutaj.. by mi nie umknął... gdyż w całej gmatwaninie PITów 11 jakoś nie mam czasu na głębsze wejście w tekst.. a szkoda byłoby przegapić wywiad.... To sobie wywnioskowałam po wstępnym weń wglądnięciu...

wywiad z Adamem Nowakiem na łamach Przekroju


A tak właściwie to goszczę się nadal... Czupurki - duży i mały - dzielnie znoszą moje zagonienie... Mam nadzieję, że planowanym dzisiaj kinem... jak i jutrzejszym wypadem nadrobię ten czas pozostawiania ich samych...
A on - znaczy czas
ów - ma niestety tą zaletę.. czasami przeradzającą się w wadę, że upływa...

Czas kawę dosiorbać.. i poPITalać dalej....
stuk...

niedziela, 24 lutego 2008

gościnnie

Dziewczyny przyjechały.. acz postanowiły zrobić numer.. i kiedy z coraz większym napięciem przyglądałyśmy się z Miśką ludkom wysiadającym z pociągu.. okazało się, że one stoją po drugiej stronie... A pociąg stał i stał.. jak na złość... W końcu w uprzejmości swej ruszył...
No i pojawiły się... dokładnie takie jak na zdjęciach.. :o).... Innana i malutka jej kopia...
I jakoś tak ruszyłyśmy ze sobą bezproblemowo w gościnkę.... jak to mawia jeden mały rudzielczyk onegdaj będący u mnie...



Lato... gorąco... i takich trzech panów siedzących na tarasie i grających.. to byłby odlocik.... Kenny zdecydowanie nie chce się odkleić ode mnie... ;o)... albo ja od niego...

Nic to wypadałoby się przygotować do zajęć z angielskiego... za dwie godziny początek a ja nie przygotowałam nic...
Jeszcze spokojnie dopiję kawę.. stuk...

piątek, 22 lutego 2008

miękko...

hmm... miękko i kocio... i przeciągliwie kończy się dzień...
Nacieszę się choć trochę tym stanem... od jutra z pracą wypadałoby się zagęścić niebywale... by ok 17 odebrać podróżniczki dwie... dużą i małą.. :o)...
Sporo tych zajęć do ich przyjazdu... ale trzeba będzie się skupić... by móc jak najwięcej czasu poświęcić gościom... A chce mi się już pogaduch nocnych okrutnie... Przygotowania do wizyty na razie okroiłam do wyciągnięcia kieliszków do wina otrzymanych w prezencie i przemycia ich... Należy je w końcu rozdziewiczyć... ;o)...
Ostatnie dni stanowią definicję zakręcania... niesamowite ile człowiek przymuszony jest w stanie wykonać... zaskakuję sama siebie...
Klienta moja zabawiając mnie w trakcie obróbki dokumentów opowiedziała jak to można za jednym spotkaniem z policją załapać 20 punktów oraz mandat 500 zł, a co jest wynikiem targowania z pozycji wyjściowej - 30 punktów i mandat 1 tys zł.
Otóż miała ona ten przedziwny urok spotykany na drogach niestety.. pomykać dosyć śmiało trasą okoliczną... wymuszając pierwszeństwo na wszystkich.... w tym również na policji.. której to nie rozpoznała.... Policja poczuła się oburzona zepchnięciem na pobocze... wykręciła i pomknęła za tym moim piratem.. piratką właściwie... A ona w amoku "wszechobecnegobrakuczasu" gnała przed się... Przed się gnała na tyle bezczelnie, że wyprzedziła na podwójnej ciągłej i zakazie wyprzedzania (o ograniczeniu prędkości nie wspomnę) samochód ciężarowy akurat starający się wyminąć rowerzystę.... Kiedy już Misie zatrzymali Oną... byli na tyle wkurzeni, że od tzw drzwiów darli się na nią niemiłosiernie... jakoby mieli zginąć przez nią o włos mały... i co też myślą o niej jak i jej umiejętnościach... skutek taki jak napisałam wcześniej...
Lubię ową Piratkę bo to świetna kobieta jest.. niemniej czasami patrząc po tych ulicach co się dzieje rodzi się pytanie "gdzie się kuźwa podziała wyobraźnia ludzka"... ktoś sie nie bał chyba i zarypał...
I tym miłym akcentem kończąc wracam sobie do duetu Elli i Luisa...
Summertime... nananananana.... nana.... mmmmmmmmmmmmmmmmm.... mmmmmm.... mmmmmmmmmmm...


czwartek, 21 lutego 2008

nie każdy dzień jest zrywny...

Po przesileniu zawodowym bierze mnie ponownie na jakieś takie rozleniwienie w kościach... acz idealnie zdaję sobie sprawę, że pobrnąć w tym stanie nienazbyt mogę... ale cóż... Dzisiaj jeszcze ciągnie mnie do tego kata cielesnego stojącego już na środku pokoju.... Podejrzewam, że po dopiciu kawy załączę płytkę i ponownie spróbuje nadążyć za roześmianą kobietą... Trzeba wykorzytać chęci...
Poza tym w sobotę spodziewam się najazdu koleżanki z dziecięciem... wypada sobie kondycję podkręcić... nie wiadomo do czegóż może się okazać potrzebna... ;o) A że nie widziałysmy się jeszcze.. może być ciekawie... Z dwa lata temu dosyć intensywnie gawędziłyśmy sobie na gg... później nastąpił okres wyciszenia... obecnie uderzyłyśmy w pogawędki ponownie... a że u niej urlop... u mnie chęci ku temu... więc warto te dwa czynniki połączyć w jeden...

Youtube trzeba śledzić nieustannie... dzięki temu można wyłapać dodaną wczoraj Ninę Simone...
Świeżutką.. jeszcze nie znaną... w sensie tegoż wykonania...

środa, 20 lutego 2008

kondycja...

Zapęd do ćwiczeń pojawia mi się... ale i zanika.... Mój niedawno miał uprzejmość zaniknąć.. natomiast po dzisiejszym wykończającym makabrycznie dniu pełnym CITów i PITów - nabrałam zapędu do wymęczenia cielesności... Nabyłam niedawno urządzenie, które miało mi w tym już pomóc wcześniej... ale ładnie zaległo w kąciku i tam kwiliło... Nastąpiła jednak ta wiekopomna chwila... Rozłozyłam sprzęt w pokoju... płytkę wrzuciłam do dvd i poszłoooooooo... I wszystko byłoby cudnie gdyby nie to, że umięśniona kobieta na płytce ćwicząc non stop nadawała z uśmiechem szerokim na ustach... ani na chwilkę nie zmieniając oddechu... A ja dyszałam jak smok... baaaaaaaaaa smoczyca.... Prawie, że schodząc z tego padołka dotrwałam do końca.... i ległam... Zaciągnęłam ciało swe do wanny... i dopiero w wannie pełnej gorącej wody poczułam, że moc jest ze mną... i to radosne naprężenie mięśni...
Ciekawam na jak długo tym razem starczy mi zapału... oby jak najdłużej... bo jakby nie było wiosna tuż tuż... a później i lato... może ciało się rzuci gdzieś na piasek... hmm... warto byłoby by wygladało należycie..

wtorek, 19 lutego 2008

wtorkowato...

Taka już rzeczy kolej, że po poniedziałku dniem kolejnym jest wtorek...
Niestety data widniejąca na dniu dzisiejszym - 19 - sugeruje, że utaplanam w podatku dochodowym osób fizycznych i prawnych po czubeczek swojego istnienia... I nie powiem bym się w tym pławiła w uciesze jakiejkolwiek...
Niepokoi mnie fakt cichości w tematach biletów na Cassandrę... miały przyjść pocztą.. a tutaj cisza aż wrzeszczy... nie ma nic!... :o(.... Muszę popełnić chyba jakieś przypomnienie się.. czy cóś...
Ubiegły tydzień miał taki fajny urok bezklientowości... co bardziej upierdliwi wyjechali z dziećmi na ferie... i tak było miękko bez nich... Niestety od wczoraj jestem mocno osadzana w realiach ich obecności... Czy ktoś im zabrania rozpieszczania dzieci przez dwa tygodnie?????? Ja na pewno nie!
No nic... spijam sobie kawusię... tradycyjnie siedząc po turecku na fotelu... łypię okiem na papiery... trzeba by je przeglądnąć... ba.. nawet i poddać obróbce...
Ale póki co posłuchajmy może czegoś na początek dnia...



Diana idealnie się wpasuje tutaj... Diana Reeves oczywiście...
No nic.. stuk kubkiem kawy... i jak trza to trza ruszyć w papierologię stosowaną...

niedziela, 17 lutego 2008

wzięło mnie na Hey

Od rana Kasia Nosowska z zespołem snuje się za mną...
Dobrze poddać się jej wariacjom... potyczkom...
Nosowska ma w sobie coś rozdzierającego... i to jest fascynujące...


Oto mężczyzna - Oto kobieta
Niekt nie uwierzy że się kiedyś kochali
Dawno zabrakło rozkoszy zmysłowych
Dawno przestali ze soba rozmawiać
W pokoju obok z uchem przy ścianie
Siedzi ich symi cichutko płacze
Wiele by dał by usłyszeć choć słowo
Wiele by dał by ktoś sobie przypomniał
Niekochanym dzieciom wciąż chłodno
Niekochane dziecie tulą misie

Oto mężczyzna - Oto kobieta
Siedzą przy stole do cna wyczerpanie
Nie ma już światła które by mogło
Ogrzać ich ciała tak dawno ostygłe
Lecz jest na świecie coś co ich trzyma
Co nie pozwala wstać im od stołu
Ten sześcioletni wyrzut sumienia
Płaczący cicho w pokoju obok
Niekochane dziecie tulą misie
Niekochanym dzieciom wciąż chłodno
Niekochane dziecie tulą misie Laaaaaaa.....

sobota, 16 lutego 2008

mmmmmmmmmmmm....

Mrucząco mi od samego rana... wstałam przeciągając się... cicho pomrukując zrobiłam kawę... załączyłam muzykę... i nijak nie mogę się pozbyć tego swoistego przeciągania.... rozmruczenia...
I nie to by mi specjalnie przeszkadzał ten stan.. ma w sobie pewną dozę rozkoszności, której mi ostatnio jakoś brakowało... A dzisiaj dawka tego jest zupełnie nieziemska...
I nawet myśl, że Były się zapowiedział na dzisiaj nie jest w stanie zmienić mi nastawienia...
Jeżuuu jak fajnie kociakiem się czuć... ;o))))))))))))))))



Shirley w to kocie nastawienie wkomponowała się pięknie...

piątek, 15 lutego 2008

Świat bez Ciebie nie byłby dorzeczny...

ha... czasami słowa jakieś do człowieka przypełzną i sprawią, że znając nadawcę i jego dosyć specyficzne acz mocno urokliwe poczucie humoru.. człek uśmiechnie się od rana całą twarzą a i wnętrze do tego dołącza...
Jednym słowem połechtana po jestestwie swym spijam sobie kawę porannie... w towarzystwie rewelacyjnego Wojtusia Manna.. on o tym wie mało... i cieszyć się mym towarzystwem świadomie nie może.. Niemniej ja raduję się okrutnie...

Ależ ta muzyka ma moc w sobie... krew mi zaczyna pulsować w rytmie bluesa...

Są słowa tchnące wulgaryzmem.. ba... wulgaryzmem będące... które jednak - nie nadużywane - idealnie pewne stany oddają... I tak mogłabym określić stan, które uświadczam słuchając muzyki Manna - to najczystsza zajebioza....
By stan ten podtrzymać... posłuchajmy...




i stuk kubkiem kawy...

środa, 13 lutego 2008

fo pa...

Telefon wieczorem... kolega zaczyna od "Beatka wejdź i na youtube i poszukaj..." ja w pół słowa przerywam i mówię "tylko błagam!!!!!!!! nie Józek z Bagien.. wszyscy się nim zachwycają, a mnie nie rusza... tylko nie on!!".... W słuchawce zapadła niepokojąca cisza... mnie jakaś świadomość zaczęła stukać do łepetynki... W końcu śmiech po drugiej stronie i Jacek "chyba powinienem się teraz rozłączyć".. ;o).... Czasami to człowiek ma ten dar w sobie zachowań bardzo... bardzo "na miejscu"...


Miałam - krótki co prawda - ale przedziwny czas odrętwienia w temacie muzyki... Nic mnie specjalnie nie poruszało.. Jakieś wypalenie... hmm.... ale wczoraj pchnięta ku starej muzyce... muzyce, którą słuchałam dawno temu w ciemnościach swego pokoju... rozciągnięta na dywanie z magnetofonem tuż przy uchu... zamkniętymi oczami... - wróciłam do niej... z wielkim apetytem na więcej.. na mocniej.. na głębiej...
"Cała w trawie" zawsze sprawiała, że miałam pieczenie pod powiekami... i zupełny... cudowny... niczym nieograniczony odpływ...

Jesteś cała w trawie
Zielone myśli twe
Są jak poszum wiatru
We włosach twych o nie...
We włosach twych
Delikatnych, czystych tak
Jak myśli me o tobie
Wiesz, kiedyś zabłądziłem w snach
No bo szukałem tam ciebie
Byłaś całkiem naga i niewinna
O nie...niewinna nie, nie...
Dlaczego kochamy się tylko w snach
Jesteś dla mnie tak daleka
Zimna tak jak sztylet z lodu
Dlatego ranisz mnie
Nie wiedząc o tym nie
Nie wiedząc, nie...
Jak mocno jak, jak mocno jak kocham cię
Jak mocno kocham ciebie



Słuchanie tej muzyki daje (tak domniemywam, bo nigdy nie próbowałam) wręcz narkotyczny odlot... a co się dzieje, kiedy się ją gra?....

poniedziałek, 11 lutego 2008

poniedziałek...

Jakaś mocno niedospana jestem.. pomimo, że właściwie dosyć wcześnie poszłam spać... hmm...I ostatnie słowa przed snem zarzucone przez telefon ukołysały jakoś mnie... wyciszyły... choć krew wzburzyły... ;o)... mraaaaaaaaaaaaauuuuuuuuuu...
A teraz kawuśka moja... Trójka toczy swój bój już od rana... papierki tylko ułożyłam do zabrania... i wypadałoby popełnić kąpiel i ruszać...
Miśka w ferie wskoczyła... trzeba będzie jakieś atrakcje umyślić...
W sobotę odbyłam spotkanie klasowe... z podstawówki... Ha!! ależ było cudnie... acz procenty nabrały natężenia maksymalnego... i do lokalu nie będę miała odwagi pójść w najbliższym czasie.. ;o).. pieśń się ludkom cisnęła na usta.. ba i upust znalazła... i stare miłości podstawówkowe były wyznawane.. i.. ech... hehehe... śmiesznie było... Kolega nawet przyczłapał się do mnie do domu... przez płot musiał przeskakiwać... ale, że ciało me spoczywało już w błogim śnie... mama przechwyciła człowieka i delikatnie wytłumaczyła, że już raczej wizyt nie będzie tej nocy.. Cóż człowiek bez rodziców począłby czasami... ;o)... Koleżanka, która u mnie spoczywała również.. nie wiedzieć czemu na odgłosy z dołu ruszyła na balkon... może za Julię chciała robić... Ja nie słyszałam nic poza jakimś szumem spoza zasięgu mojego oddziaływania.. ;o)
Jeżu.. ileż ja się naprzeciągam...
Telefonicznie porozmawiałam z kolegą z podstawówki, z którym kontakt uciął się tuż po szkole.. a którego bardzo lubiłam.. bo niezwykłej sympatyczności był to chłopak... Wyrwany wieczorem do telefonu przez stado znajomych starał się nadążyć za naszym tokiem rozumowania.. Ale coś tam najwyraźniej wyłapał.. skoro zalogowany już jest na naszej-klasie.. ;o)
hmm... przedziwne jest to, że rano po spotkaniu dostałam smsa z nieznanego nr wychwalającego me oczy i jakąś radość z obserwacji mnie ujawniający wśród tego gwaru knajpczanego... ponoć nr zdobył.... ale któż zacz... nie wiem jeszcze...
Ech....
Poprzeciągam się jeszcze i śmigam sobie w dzień...

niedziela, 3 lutego 2008

Piosenka starych kochanków Raz Dwa Trzy i whisky... na wprowadziny...

Kolejna zmiana adresu... Ileż tych zmian będzie jeszcze...
Kto to wie... ja na pewno nie... ;o)
Ale może to i lepiej...
Póki co próbuję się zadomowić... ściągnęłam swoje gadżety.. i mogę trwać...
Nie da się przemilczeć wczorajszego wypadu do kina... film Lejdis - polecam całą sobą..
Tak niczym nieskrepowanego śmiechu dawno nie uświadczyłam... teksty świetny.. akcja toczy się żwawo i sensownie.... film tchnie świeżością... A o takiej przyjaźni można pomarzyć...
Acz o marzeniach pięknie powiedziała Kasia Nosowska - marzenia to jest taka otulina rzeczywistości...
hmm.. pięknie... prawda?...
A na wprowadziny zagram tym co najmocniej mną targnęło w bodajże październiku roku ubiegłego...
Piosenka starych kochanków.. Raz Dwa Trzy...

Rozświetlały burz rozbłyski
Miłość naszą ileś lat
Raz ty brałaś swe walizki
To znów ja ruszałem w świat
Lecz pokój, gdzie kołyski brak
Pamięta echa dawnych burz
I słów namiętnych do szaleństwa
Więc choć porażki pierwszej smak
Z twych warg uleciał dawno już
A z mych pierwszego smak zwycięstwa


Czy ty wiesz
Jedyna, czuła i najmilsza ma

Że ja od wschodu, aż do zmierzchu dnia
Wciąż bardziej cię kocham

Kłótnie schadzki przeprowadzki

Znaliśmy się do cna
Wpadaliśmy w swe zasadzki
Zastawione, gdzie się da
Ty miałaś kogoś, dobrze wiem
I jam też nie bez grzechu był

Lecz zawsze żyliśmy nadzieją
Że z pożegnania pierwszym dniem
Oboje dołożymy sił
By starzeć się, nie doroślejąc

Czy ty wiesz

Jedyna, czuła i najmilsza ma

Że ja od wschodu, aż do zmierzchu dnia
Wciąż bardziej cię kocham



A czas goni, a czas goni
Straszy, że źle z nami jest
I że zawieszenie broni
To miłości naszej kres
Strudzeni trochę, bądź co bądź
Posłusznie wyruszamy więc
Na pole bitwy wyruszamy
Żeby, jak co dzień, udział wziąć
W potyczce czułej dwojga serc
W serdecznej wojnie zakochanych

Czy ty wiesz...





Raz, Dwa, Trzy - Piosenka starych kochanków (8'13)


hmm... stuk lampką whisky... na dobry początek...