Już kiedyś wspominałam o tej dziewczynie... lubię jej głos... a że dzisiaj da koncert w studio im. Agnieszki Osieckiej w Trójce.... to pozwolę sobie do niej powrócić... :o)
hmm... wstałam dzisiaj jakaś wygnieciona przez sen.. nijak rozprostować ni ciało ni ducha...
Uwielbiam tego pana.. ma w sobie urok, który po prostu zniewala.. diaboliczność, która działa jak narkotyk.... I jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że z filmu, który mi się bardzo podobał "Something's Gotta Give" czyli Lepiej późno niż później wycięto taką właśnie scenę...
Pierwszy raz zasłyszałam w Trójce.... odszukałam na youtube.... i oddaję się jemu po wielokroć....
hmm... a tak poza tym byłam wczoraj u mojej przyjaciółki Wioli.. i cóż za wiadomość mi podała? otóż za mąż wychodzi :o))))))))) I to za faceta, który wszystkie jej "złote zasady" miał za nic.... bo - nie dość, że człowiek nie jest z Łodzi.. ba ... to on z Polski nie jest.. on Duńczykiem jest z urodzenia i zamieszkania.... to: wbrew wiolusiowym zasadom posiada i zarost na twarzy.. i kolczyki w uchu.. ba.. ciało jego nie jest nieskalane jak to ona zawsze chciała.. pokryte tatuażami jest... :o))))).... ale ciało to - tak odbiegające od tego co głosiła moja przyjaciółka - kryje duszę i intelekt człowieka o jakim zawsze ona marzyła.... I kiedy tak siedziałyśmy i rozmawiałyśmy spoglądałam na nią i widziałam szczęśliwą kobietę.. kobietę pewną swego wyboru... i wiecie co? to jest po prostu piękne.. zachwycające...
hmm... moja kawa w filiżance.... (kubek niestety przed wyjazdem zostawiłam z fusiakami na biurku i tak go też zastałam.... a nie mam w sobie za nic dzisiaj waleczności sprzątającej więc prezentową filiżankę sobie używam...).... cukier trzcinowy.... muzyka właściwa... pozycja "po turecku"... włos w nieładzie.. mordek uśmiechnięty - znaczy - jestem w domku!! hmm... nawet nie paskudzi mi nastroju myśl, że Były dzisiaj najazd robi... i to, że do pracy muszę ruszyć... hmm... acz trzeba nadmienić, że wyjazd nie był jakiś ciężki - muszę mu sprawiedliwość oddać... - ludzie w firmach wielce przyjemni... jest to jakby nie było jakaś forma oderwania od codzienności... no i ze znajomym od lat (jeżuuu... ileż my się znamy... ho ho hoooooooo albo i dłużej) odwiedzilismy tamtejszy lokal Jazz Cafe... Wielce przyjemny klimat... a do tego ciekawy pod względem koncertów odbytych i zamierzonych.... :o)... Niestety ja akurat nie trafiłam na żaden...
Wszędzie dobrze ale w domku najlepiej... To powiedzenie nie wzięło się znikąd... :o) Co prawda droga powrotna była nieco uciążliwa... chociażby z racji korków na trasie... Ale i tak świadomość zmniejszającej się odległości była uskrzydlająca...;o) Powrót.. poprzytulanie z Miśką... szybkie przebranie i spotkanie z klientem.. hmm.. możliwość dorobienia.. .nieźle.. nieźle... oby tylko wszystko dobrze poszło... bo pieniądz jednak ważny jest... No i wylądowałam u kosmetyczki... i to mi zrobiło bardzo dobrze.. posiadówka wśród kobiet.. pogadanki o wszystkim i niczym... odprężyłam się.... A u fryzjera wylądowałam o 20.30... i tutaj tradycyjnie odpływ... masaż skóry głowy... mrrrrrrrrrrrrrrrrrr.... A teraz siedzę.. spijam piwko.. słucham muzyki...
tańczyć.. tańczyć.. tańczyć.. jestem na głodzie wyginania śmiałego ciała... tańczyć tańczyć tańczyć!!!!!!! Wzięło mnie na taniec przy Morcheebie..
aaaaaaaaaaa... w drodze do Łomianek widziałam pierwszego boćka... stał na gnieździe... ryjkiem do mnie.... czyli rok jak ten.. raczej wariacko spokojny.. ;o)
hmm..... i coś na dobranoc.... Abbey Lincoln.... mmm.. pięknie....
Chwila wytchnienia.. zbieranie ostatnich wydruków i zestawień z jednej firmy.. jazda do drugiej i w końcu powrót do domku...
Ale w międzyczasie zadumanie mnie chwyciło... Ja wiem, że w tym kraju żyje się ciężko... również nie pławię się w dostatkach.. pomimo ciężkiej pracy trudno jest związać koniec z końcem... Rozumiem wyjazdy za pieniędzmi ludzi za granicę... Ale nie trafia do mnie przenoszenie całych rodzin... Chyba mam złe jakieś teorie zakorzenione... Jak jeszcze trafia w chwili kiedy faktycznie źle się wiedzie rodzinie tutaj... Sama nie wiem.. to ciężki temat... Niemniej zostawienie wszystkich znajomych... miejsc.. rodziny dalszej i bliższej... i pojechanie gdzieś, gdzie jest się anonimowym wśród tłumów... Nie potrafiłabym... Chyba mam zbyt mocne ukorzenienie...
wiem wiem... żyj i pozwól żyć innym... nie krytykuję.. po prostu się zastanawiam...
Siedzę w tych Łomiankach... tyram sobie od rana do wieczora... śniegiem mnie zapadało... Niesamowite.. Co rano samochód wyciągam z zaspy... I straciłam poczucie czasu... klient dzisiaj dzwoni, że chce się spotkać... ja mówię, że nie ma w sumie problemu ale jestem w Łomiankach i będę dopiero w piątek wieczorem.. na co on do mnie "a piątek to nie jutro przypadkiem?.... na co ja nieco głupkowato "taaaaaaaak?"... brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr..... Do tego hotel obskurny...
JA CHCę WIOSNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Słońca mi się chce... słońca!!!! i powietrza wiosennego.. i zapachów... i smaków...
ot prawie się wtulić w atmosferę Kabaretu Starszych Panów...
... wszelkich dóbr żywnościowych... A teraz przyszedł czas na chwilowe wyciszenie... hmm.. może tak popełnić szklaneczkę trunku szlachetnego?... tak dla zdrowotności... I muszę ogarnąć plan zajęć.. jutro od rana wyjazd do Łomianek na cztery dni.. i badanie sprawozdań w dwóch tamtejszych firmach... jedna do 15 druga od 15... hmm... nawet nie pozostanie wolnych mocy na jakieś przyjemności... Przedziwne te święta przypruszone śniegiem...
Pisanki... tulipany.. i wszędobylski śnieg za oknem...
Koncert Cassandry przechodzi mi mimo.... Niestety nijak nie wyrobię czasowo by zobaczyć ją na żywo 30-tego... Nadzieję jednak żywię, że to nie jest ostatni jej występ u nas... hmm.... pozostaje odtwarzanie jej z płyt... tudzież na youtube... Kobieta jest fascynująca.. ilekroć do niej wracam.. tylekroć mam poruszone najgłębsze swe zakamarki...
hmm... co powiesz Beatko na szklaneczkę whisky?.... dobry wieczór szklaneczko whisky...
Zaczyna mi się coś marzyć.. coś śnić... hmm... ale podobno by się działo... by się chciało... trzeba marzyć....
Domek wysprzątany... jedzonko przygotowane.... za chwilę trzeba będzie popełnić kąpiel - ogarnąć siebie w jakąś całość... naszykować stół... i zacznie się jedno wielkie konsumpcyjne posiedzenie... Gości dzikie hordy przegalopują przez domek... :o)... i o dziwości cieszy mnie to nawet... Może uspokaja myśl, że jutro będzie za to cichutko.. ;o) Wczoraj przy porządkach towarzyszyła mi Lora Szafran... nie ma w niej kopytka niezbędnego do przyspieszonych ruchów... ale za to jak pięknie było... Zachwyca mnie niezmiennie wirtuozeria w słowie Mistrza Jeremiego... I być może dlatego.. a bardzo być może - na pewno - od rana od chwili powiek podniesienia towrzyszą mi słowa.... .... Nie.. nie budźcie mnie... śpi mi się tak ciekawie... jest piękniej w moim śnie.. niż tam, na waszej jawie... Bo tu - po tej stronie rzęs... cudowny bezsens sprawia, że bezlitosny sens moich spraw sensu nie pozbawia.. (...) a mnie jest tak przyjemnie, że wciąż popełniam nowe czynności pomyłkowe...
hmm... tak... wciąż popełniam nowe.. czynności pomyłkowe... :o)
W sentymentalnościach tkwiąc chciałabym zapodać jeszcze video niejakiego Plateau (nie znałam wcześniej) i jak zwykle rewelacyjnej Renaty Przemyk... Głównie z uwagi na tekst.... hmm... i idę świętować... utaplajmy się w atmosferze Świąt... uśmiechach... szczęśliwościach.... otuleniach.. przytuleniach...
Droga Pani.. czy czułaś... w letni i gorący dzień, Jak pachnie powietrze... gdy już skończy się dzień? A jesienią... po parku... (Droga Pani... chodziłaś nie raz), Czy znasz zapach liści rozrzuconych po ziemi przez wiatr? Choćbym nie wiem jak szukał... To i tak przecież wiem!
Nic nie pachnie i... nie smakuje mi Tak jak Twoje ciało, kiedy budzisz się! Nic nie pachnie i... nie smakuje mi Tak jak twoje ciało... nocą…
Drogi Panie, a zimą, (gdy na dworze chwyci już mróz), Czy wiesz... jak smakuje herbata z cytryną i miód…? Choćbyś nie wiem jak szukał, To i tak przecież wiem!
Nic nie pachnie i... nie smakuje mi Tak jak Twoje ciało, kiedy budzisz się! Nic nie pachnie i... nie smakuje mi Tak jak twoje ciało... nocą…
Jeszcze jak Boże Narodzenie jest w stanie przegonić mnie intensywniej po domu... sklepach... itd.. itp... Tak Święta Wielkiej Nocy jakoś tego kopytka w sobie nie mają... Ubawiła mnie informacja od koleżanki, iż sąsiad jej dostosowując się do aury... na świerku przed domem zawiesił pisanki plus światełka... dzieci dopytują się o Mikołaja... ;o) Ot zdolności adaptacyjne społeczności
Wpadłam ostatnio na tą panią... i warto chyba gdzieś tam się pokręcić wokół niej... Cat Power - nie ma rewelacyjnych osiągnięć.. notować... ale zupełnie przyjemnie brzmi...
**************************** no i klasyka..... mmmmm.... :o)
hmm... a ja się nie mogę uwolnić dzisiaj od Łobaszewskiej...
Napięcie dnia opadło i zostałam w postaci zupełnie bezwolnej.. bezsilnej...
Czy wiedzieć chcesz,a może zgadłeś już jak cichy jest ten długi sen Ty także pójdziesz tam, gdzie pole złotych róż i staniesz jasny tak jak szczyty wzgórz i pójdziesz tam, gdzie pole złotych róż i staniesz jasny tak jak szczyty wzgórz Na szczęście weź choć grosze dwa i przytul je gdy przyjdzie czas Jeszcze wiedzieć chcesz co w Tobie trwa jeszcze tańczyć chcesz przez 7 lat.
Ref. Więc gdybyś innym ptakiem był gdybyś słońca gniazda wił to jeszcze nic- na prawde jeszcze nic by w słońcach gniazda wić, by innym ptakiem być.
Czy wiedzieć chcesz,a może zgadłeś juz jak cichy jest ten długi sen Ty także pójdziesz tam, gdzie pole złotych róż i staniesz jasny tak jak szczyty wzgórz i pójdziesz tam gdzie pole złotych róż i staniesz jasny tak jak szczyty wzgórz Więc jeszcze czas byś ziemi oddał ślad więc jeszcze czas byś niebo skradł.
Ref. Gdybyś innym ptakiem był gdybyś słońca gniazda wił to jeszcze nic- na prawde jeszcze nic by innym ptakiem być by w słońcach gniazda wić to jeszcze nic- na prawde jeszcze nic by innym patakiem być by w sloncach gniazda wić
Gdybyś innym ptakiem był gdybyś w sóoncach gniazda wił gdybyś,gdybyś piaskom przyniosł deszcz gdybyś drzewom wróżył sen gdybyś, gdybyś ziarnkiem moim był gdybyś gdybyś moim deszczem był-to jeszcze nic Gdybyś,gdybyś siebie we mnie skrył-to jeszcze nic gdybyś,gdybyś samym szczęściem był to jeszcze nic gdybyś ,gdybyś nawet za mnie żył gdybyś,gdybyś nawet za mnie żył to jeszcze nic gdybyś,gdybyś nawet za mnie żył to jeszcze nic
Marznę bardziej niż w zimie.. nie wiem czym to jest spowodowane... Ale marznę okrutnie... hmm... czy dlatego, że człek już odbiór swój przestawił na cieplejsze dni... czy skóra i unerwienie całe w trybie wiosennym już?.... Nie wiem.... wyciągnęłam z szafy płaszcz zimowy.. bo w kurtce, w której całą zimę przemaszerowałam - marznę! Dla ogrzania Richard Bona i Bobby Mcferrin
Odwiozłam Miśkę do szkoły... a że nie spodziewałam się zimnicy jaka mnie zastała za drzwiami domu - wyszykowałam się jedynie w dresie... Oczywista nie przewidywałam konieczności wychodzenia gdziekolwiek po drodze z samochodu... stało się jednak tak, że musiałam... Stoję ja obok samochodu z kapturem na głowie i słyszę za sobą "ooooooooooo... a cóż to za zabawny dresiarz.... ?".... Oczom mym ukazał się ubawiony do łez znajomy... Od razu zastrzegłam, że złoty łańcuch jest oddany do spawania.. stąd niepełność stroju... Ubawienie wynikało ponoć z zupełnego odskoku mojego dzisiejszego porannego wizerunku od tego jaki się pałęta na codzień po mieście... Stanęłam po powrocie do domu przed lustrem... no fakt... inaczej nieco.. kaptur naciągnięty na twarz... dłonie schowane w rękawach... spodnie z gustownie osuniętym kroczem... ;o).... Dresiarz co się zowie! No nic.. idę do wanienki... czas jednak porzucić ten image... A na dzień dobry... dla ogrzania umysłów i ciał... Sheryl Crow... :o)
Szaleństwo od rana ma postać zamiany zajęć z angielskiego na mycie przez Monikę okien jakimś wyspecjalizowanym urządzeniem.. plus ma jeszcze paść na mój dywanik.. który jawi się mocno zapapranym być... Póki co urządzenie wyje w sypialni.. a ja korzystając z chwili ciszy wokół zalałam sobie kawę w nowej filiżance - prezent od klienta... i wsłuchuję się w muzyczne zawirowania... Porwała mnie mocno pięknie Lizz Wright - ależ ta kobieta się pięknie rozwija... My Heart słucham raz kolejny i nie mogę nacieszyć się brzmieniem... cudowny utwór na wejście w niedzielę... mający w sobie lekkość i balans z fantastycznym wręcz odlotem...
hmm.... a by tak słodko zupełnie nie było - Magda Piskorczyk... głos, który potrafi wejść w człowieka na głębokość studni głębinowej... Odjazd z mocnym wejściem...
hmm.. i tak własnie smakuje kawa w niedzielny poranek... A teraz powrót w ramiona Taniego Grania - Manna i Wasowskiego...
... a jednak będąc wypożyczyć wiedźmom mym (własnej plus odchrzestowej) coś do oglądania na dvd.. wdałam się w dyskusję z Panem od kontrabasu... Rozmowa tradycyjnie przepełzła sobie po tematach muzycznych... obejrzałam nowe nabytki dla stanowiska z płytami... i jakoś tak wewnątrz zawyło sobie we mnie wszystko za czymś nowym do słuchania... A skoro zawyło.. zaskomlało... nabyłam składankę - niejakie Jazz cafe... oraz "czteropak" Oskara Petersona... I wiecie co..... szczęśliwa czuję się niebywale... Był Art Blakey... Duke Ellington.... teraz Billie Holiday ze swoim niebywałym głosem.... Co ta kobieta w tym głosie ma - jest nie do opowiedzenia... Głos z charakterem.. z klimatem... Coś w co się zapada po koniuszki bycia... A dalej jest ciekawie równie... ech... tak brakowało mi czegoś świeżego... nieosłuchanego... I teraz się tym upajam... A ostatnie dni zapracowane.. ale i nie pozbawione przyjemnościowych akcentów... ludzie fantastyczni... czar spijanej kawy w doborowym towarzystwie... rozmowy przez duże R... do tego aura imieninowa... kwiaty przybywające zewsząd... życzenia... Dobrze tak dwa razy do roku imieniny obchodzić ;o)
Nina Simone.... a teraz Charles Mingus.... ech.... odpływ sobie zaliczę po prostu...
Co się stało im... Przecież tylko poszłaś Ty... Słońce wzeszło jak co dnia... Czemu kwiaty zwiędły dziś...
Tadzio Nalepa od rana gra sobie tuż przy mnie... we mnie... Nie powinnam wpadać o rana w taki nastrój... jakby nie czas.. nie miejsce na to... Zbyt dużo na głowie.. a jednak trudno czasami o rozsądek... Człowiek to jednak zwierzę mocno emocjonalne... może czasami nazbyt... Powinnam się chyba zacząć zadomawiać na tej swojej bocznicy...
Teraz jestem sam... Teraz w mieście jestem sam... Martwi ludzie spieszą gdzieś... Martwe ptaki krzyczą coś... Tyle ścieżek tyle dróg... Deszcz już Twoje ślady zmył...
A Tadzia już nie ma... kolejna rocznica...
Zastanowiło mnie pewnego rodzaju zdziwienie mną mojego ostatniego gościa... Obraz mój jaki sobie uwiła na podstawie blogu to prawie, że święta... Zaskoczona była rzeczywistością... acz miałam wrażenie, że bardziej na plus... No zdecydowanie nie jestem definicją grzecznej dziewczynki... nie jestem uduchowioną osobą... stąpam po ziemi dosyć mocno.. hmm...
No nic... kawa... i to moje coś na pozór półdepresiątka...
A dzisiaj by Cynik miał uciechę większą... jadę na Kabaret Moralnego Niepokoju i Ani Mru Mru... tia.... ciekawe połączenie zewnętrzności z wewnętrznością nastąpi... Ale chyba takie właśnie jest to życie...
Zupełnie mnie dzisiaj rozłożył mail z Toyi łódzkiej... z informacją o planowanych koncertach w ramach "Jazzowych czwartków" Zamruczało mi się rozkosznie... Toż to można w czwartki się tam po prostu zadomowić... Pierwszy czwartek na który wybrać się po prostu muszę.. jak nic będzie to koncert Lory Szafran i Bogdana Holowni... a później to już wypadałoby co tydzień... ;o).... No i Bill Evans!!!!!! Urszula Dudziak!!!... nazwiska legendy... Namysłowki... Śmietana.... na Ścierańskim już byłam onegdaj.. ale też świetna jazda... i kolejny basista Wegehaupt... ech... Gdyby nie powalenie czemś na podobieństwa grypki odtańczyłabym taniec radości.. ;o).... ale póki co muszę ograniczyć się do roześmianej gęby... b a j k a!!!!!! Lora Szafran już tak bliziutko.. no no no ... mniam....
I na żywo wysłucham.... Dla Ciebie jestem sobą.. i choć to tak mało jest.. nie potrafię być przed Tobą nikim więcej... mmmmmmraaaaaaaaauuuu..... Cudowne słowa... kunszt... mistrzostwo... i ileż prawdy... hmm... "Już nie umiem moej prawdy minąć granic i to chyba jest niedobry znak... że przed innym nie odkryłabym jej za nic.. a przed Tobą.. a przed Tobą - tak..."..... mmmmmmmmmmmmm...... tak mi z sobą nie do twarzy..tak powinnam siebie kryć... ale kiedy na mnie patrzysz... już nie umiem inną być....
Michal Kobojek Quintet 06.03.2008
Piotr Baron Quartet 13.03.2008
Bogdan Holownia/ Lora Szafran piosenki Wasowskiego i Przybory 27.03.2008
Krzysztof Scieranski Quartet 03.04.2008
Antymos Apostolis Janusz Skowron United 10.04.2008
hmm... tradycyjnie poniedziałek nie jest zalany entuzjastycznym podejściem do wychodzenia z domu i rzucania się w tzw wir obowiązków... No ale cóż.. taka karma... Trzeba było wykapać się... wymalować ryjka.. włosy wysuszyć... odziać ciało... wonią skropić się.... i kiedy tylko dopiję kawę wyruszenia nadejdzie czas.. Za oknem słońce jak nie przymierzając w kwietniu kiedy nienazbyt przeplata zimą....
Czupurki pojechały już do domu... Pusto się jakoś zrobiło... cicho... Nadzieja w tym, że raz pokonawszy trasę ku mnie oswoiły się z nią na tyle, że nie będzie stanowiła dla nich problemu razami kolejnymi... Fajne to były chwile.. o różnym zabarwieniu... Tym trudniej wrócić w normalny tryb...
Fred Neil mi chodzi po głowie...na czas jakiś przytrzymał mnie przy sobie... Ciekawy człowiek.. ciekawy głos... ciekawe utwory... jednym słowem - warto...