niedziela, 21 września 2008

Mamma Mia

Wielce zachęcam do obejrzenia filmu pod tym właśnie tytułem... Byłam jakiś czas temu... w zachwyt mnie wprawil.. tak dobrego.. klasowego relaksu dawno nie zażyłam...

Muzyka fantastyczna.. i to zarówno dla wielbicieli zespołu ABBA jak i dla nie znających zupełnie tematu...

Wyszłam rozśpiewana.. roztańczona.. z wielkim postanowieniem, że do filmu wrócę...

O obsadzie warto napomknąć.. wszak to geniusze miary Meryl Streep wzięli w tym przedsięwzięciu udział.... hmm.. obok niej Pierce Brosman... (tego pana miałam pierwszy raz przyjemność widzieć w roli śpiewanej... )....A do tego zdjęcia...poprowadzenie "akcji' (cudzysłów jakby stąd, że nie o nią tak do końca chodzi...).... no i muzyka.. muzyka.. muzyka...

Dzisiaj otrzymałam płytkę z muzyką i trudno mi się oderwać... piosenki ABBy zupełnie jakby otrzymaly inny wymiar...

Dla mnie cudeńko...



sobota, 20 września 2008

muskania... pląsania...

hmm... wypadałoby zagęścić się w zakupie biletu na Herbiego Hancocka by nie zadziwić się 2 grudnia brakiem tegoż... :o)
A póki co wzięło mnie na muskania jego muzyką... Herbie Hancock and Corinne Bailey Rae



Ostatnio ucięlismy sobie ze znajomym debatę w temacie być czy mieć... Debaty stare jak świat... skrótowo - stnęło praktycznie na tym, że oczywiście BYĆ, z tym, że by tak sobie być to oczywiście wypadałoby coś i mieć...

Herbie z Joni Mitchell



hmmm... jak dla mnie nastąpił zbyt gwałtowny koniec lata... nijak się przestawić,... czuję się niedosłoneczniona.. niedogrzana... i innych takich "nie-" uzbierałoby się więcej...
Ale co tam.... poprzeciągawszy się trochę... pomruczawszy... stwierdzam... dobrze jest... :o)
Siła tajemne ciągnie mnie na film Skolimowskiego "Cztery noce z Anną"... dylemat taki, że nikt z kręgu najbliższych znajomych nie podziela mego parcia na takie kino... wszyscy, że niby zbyt przygnębiający... A skąd wiedzą skoro znają tylko zarys z mych opowieści?... wszak kino i myślenia winno uczyć.... :o)
Lubię nosić film w sobie przez jakiś czas... tak było z "Motylem i skafandrem" i tak mam nadzieję będzie z "Czterema..."...
Jedna osoba chętna...ale musi dojechać z miasta Szczecin ;o)... tylko to w przyszłym tygodniu.... czy utrzymam tak długo swe chęci na wodzy? .. obawiam się, że pęknę
no nic.. czas dopić kawę.. zmyć sen z ciała.. i ruszyć do biura..

niedziela, 14 września 2008

niedzielny poranek z ostatnimi snuciami lata w tle..

O dziwości coś na pozór słońca jest za oknem... czyżby jakieś niedobitki letnie... Jakby nie było miło pospoglądać w te promyki słoneczne... coraz mniej tego...
Jesień nadchodzi wielkimi krokami...
Ubawiła mnie Pani Maria Czubaszek (zresztą taki ma już zwyczaj ta Pani.. że - z reguły - ilekroć usta otworzy to efektem jest, że rozbawienie we mnie wstępuje...)... Obecnie pytanie padło "Jak zatrzymać czas?".... Padały odpowiedzi z poniekąd słusznym wnioskiem, że upływ czasu to część życia i nie ma sensu walka z tym.... A Pani Maria z właściwym sobie wdziękiem i filutnością odpowiedziała.... "Tak po prostu, jak samochód na drodze, kiedy na przykład jedzie się autostopem. Machnąć ręką, tylko w tym przypadku na metrykę. Ustawić sobie, ile się ma lat i tego konsekwentnie się trzymać. Jeżeli dają więcej - nie brać. Ja wtedy mówię na przykład, że nie jestem taka stara, tylko tak wyglądam po prostu. I to działa, proszę państwa."... :o)

I tak odrywając się od tego czy to warto.. czy nie warto.. czy sens to zaposiada... na jakim by tu etapie zatrzymać metrykę? hmm... Obecne 39 prawie wielce mi się podoba..... może by teraz? ;o)

Ech... dzisiaj spotkanie klasowe się szykuje... męczącym jest być mieszkańcem miejscowości, w której się szkołę ukończyło (gdzie to się powróciło po krótkim incydencie małżeńskim) i w miarę żywotnym członkiem społeczności Naszej Klasy... Jakby przejmuje się rolę organizatora ot tak... bez większego zabiegania o to...
Spotkanie wielkiie nie będzie.. aż tyle pary w sobie by poszukiwać wszystkich to nie mam... zaprosiłam tych z którymi jako taki kontakt utrzymuję... kilka osób dojezdnych się pojawi... no i wysłałam indywidualnie zaproszenie do Wychowaczyni (całe 8 lat ta sama), która odpisała wielce miłymi i ciepłymi słowami, że oczywiście z przyjemnością do nas dołączy...
Umyśliłam sobie, że wypadałoby jej w związku z tem jakiś bukiet kwiatów wręczyć... i w tym celu pojechałam do kwiaciarni... panie przejęte rolą rzuciły z pozoru niewinne pytanie 'ile to lat od ukończenia szkoły upłynęło".... hmm... był to rok 84 - a więc 24 (padła ma odpowiedź).... i w tym momencie coś na pozór zadziwnie spłynęło na mnie.... 24 lata już upłynęły od ukończenia podstawówki... szok!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Niby tak niewiennie.. niepostrzeżenie... subtelnie... a jednak skutecznie, systematycznie... latka lecą...
A człek w sercu ma cały czas maj...
hmm...