sobota, 23 stycznia 2010

Odpowiednia pogoda na szczęście...

Czyżby to dzisiaj nastąpiła "odpowiednia pogoda na szczęście"?... :o)
Ale w pogodę czy też bez.. należy oderwać swój ciężar od sofy i pójść w świat klientów...

Dobra pogoda na szczęście

piątek, 22 stycznia 2010

pierwsza garstka włosów... ;o)


Otóż nadchodzi wiekopomna chwila pożegnania się z tą czuprynką na głowie...
Ostatnimi czasy była zapuszczana... farbowana.. cudaczona... i oooooo.. na nic to wszystko....
Pożegnajmy się z nimi więc :o) dzielnie służyły :o)







I mam prośbę o podrzucanie pomysłów w temacie ciekawego wiązania chustki na głowie... :o) wdzięcznością będę cała











wtorek, 12 stycznia 2010

Czegoś mi się chce...

Głodek.. głód.. głodzisko czegoś mi się odzywa wewnątrz.. łaknienie i parcie na coś... hmm... czyli ma mi się na życie ;o).... Marzyła mi się Toskania w tym roku... jakoś tak całą sobą czuję wielkie chciejstwo by tam być... by pooddychać powietrzem słońcem rozgrzanym... pooglądać winnice.. pospożywać wino... Ideałem byłoby móc pojechać do domu położonego na zboczu obrośniętym winoroślami... z wielkim tarasem... móc usiąść tam w promieniach słońca.. sącząc wino.. z muzyką w tle.... Takie to marzenia mam... I spełnię.. tylko niestety jeszcze nie teraz...
Teraz jestem po pierwszej chemii.. organizm o dziwości mam chyba dosyc mocarny.. zniosłam bez większych problemów.. poza zaprzyjaźnieniem się pierwszego dnia po na chwil kilka z miską.... Trochę jestem słabsza.. ale ogólnie wielka ulga.. bałam się tego jak będę reagowała na chemioterapię.. Przy tym poznałam bardzo fajne dwie kobiety... :o)
Czyli mogę sobie prowadzić życie zawodowe.. lekko przyciszone... ale można ciągnąć... swoje biuro obsłużę... a etatowy kawałek chleba jest na zwolnieniu chorobowym... ale i temu zaradziłam dzisiaj z informatykiem.. mam zdalny dostęp do systemu.. mogę swój dział sprawdzać i prowadzić z zacisza swego domowego... Czyli jak to mawiają.. nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.. Widać organizm potrzebował przystopowania.. Może faktycznie eksploatuję go nadmiernie... bez skrupułów...
I czego by tutaj posłuchać?.. miałam ochotę na coś rozświetlonego słońcem... ale skończyło się na nowym teledysku Sade, który dzięki Jazzava obejrzałam sobie wczoraj... :o)



Prawda, że piękna jak zawsze?

wtorek, 5 stycznia 2010

dziwaczne to wszystko...

Od czasu kiedy dowiedziałam się, że mam raka nie czułam się tak klapnięta... Z reguły daję sobie radę z sobą... niemniej ludzie w białym ubranku potrafią rozdeptać człowieka psychicznie...

Miałam dzisiaj biopsje gruboigłową dla potrzeb chirurga i chyba specjalistów od chemii... (jakoś nazywa mi się ich chemikami... jutro poznam pierwszego z nich... docenta .... obaczym...)... I nie dosyć, że w pokoju była osiem osób poza mną.... nie dosyć, że sama sytuacja dla mnie była mocno niekomfortowa - ot leżenie półnago w towarzystwie 6ciu kobiet i 2ch mężczyzn - to ich komentarze były oszałamiające...
Kobieta czuwająca od strony usg nad sprawnością zajścia całego mówi do kobiet "pakujących materiał".... Wrzućcie wszystko do jednego pojemnika... Pan od mojego chirurga nasłany odwraca się i z dezaprobatą: jak to do jednego? skąd będzie wiadomo co się na którym odcinku dzieje (były trzy miejsca do pobrania).... Na co kobieta spec: a myślisz, że to się do czegoś przyda? Tutaj spojrzała na moją pierś i dodała: przecież od razu widać, że będzie radykalne cięcie...
Wymiękłam...
Wiem, że muszę się uodpornić na tego typu debaty nade mną... niemniej trzaśnięta się czuję...

Dobrze, że jest Shirley Horn w której głos można się schować....

Teraz już wracam do siebie...