sobota, 28 marca 2009

poranne snucie przy kawie... i bardzo być może, że w oparach wiosny...

Za oknem coś na pozór ptasznych razgaworów... miło posłuchać - daje to wrażenie nadciągania wiosny.. na którą głód mam rozpędzony w stopniu maksymalnym...
Już jedno podejście do wierzchnich wiosennych odzień miałam.. zakończyło się zawiejami śnieżnymi...
Ale i tak od wczoraj ganiam ponownie w wiosennych wdziewkach i już!! Zimie mówię twarde i zdecydowane NIE... ot co!
Klon mi jest potrzebny do końca marca.. a w sumie jakby już był to mógłby i do końca kwietnia wspomóc mnie..
Do końca marca trzeba pozamykać spółki rachunkowo i podatkowo... no i przeprowadzkę biura mam... wrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.... a człek jeden.. niepodzielny...
I jeszcze koncert 31 marca... Nie wiem jak to ogarnę wszystko...
Cieszy fakt, że jutro wraca B. z wyjazdów... i w końcu będzie choć w większym zasięgu telefonicznym... na razie szczątkowe rozmowy odbywamy... z tego co mówi, nie tylko ja roztęskniona jestem na każdym milimetrze psyche i ciała...




hmmm.. Billie Holiday nie da się nie kochać... ta jej barwa głosu... sposób śpiewania zachwyca i zagarnia mnie całą zawsze i wszędzie.. Nie potrafię przejść obok niej obojętnie... nie popaść w zasłuchanie...
I kawa rozpachniła i rozsmakowała się bardziej.. pełniej...
Prawie zawsze Billie sprawia, że oczy pieką...
Kocham ją... po prostu kocham...

wtorek, 24 marca 2009

koncerty.. koncerty.. koncerty...

hmm... No dobrze - o jeden przesadziłam..
Na razie posiadłam bilety na dwa...
Na pierwszy podążam sama - niestety nikt z "podręcznych" mi ludzi nie będzie zainteresowany koncertem perkusisty Milesa Davisa - Ala Fostera... Stąd bilet - sztuk jedna - podąża ku mnie...


Dobry jest... nieprawdaż?

A drugi to Kaśka Nosowska w trasie promującej płytę z piosenkami Osieckiej.. tutaj pomknę z dziecięciem mym, które ku Kaśce mocno przychylnie nastawiona jest... co mnie cieszy...
Wszystko to dzięki - wychwalanej już wielokrotnie - łódzkiej Wytwórni TOYA..


Dla mnie nr 1 na płycie...
Zrobiła to po swojemu.. i efekt naprawdę rewelacyjny... Piosenka zachłystuje tekstem... wykonaniem... aranżacją... niby oszczędne.. skupione na odczuciach.. boskie!
Która nie zadała sobie pytania - kto tam u Ciebie jest? niech pierwsza rzuci kamień... no dobrze... okruszek niech rzuci.. szkoda monitorów...
Dla porównania wykonanie Ewy Błaszczyk.... faktycznie zbyt teatralne... nie czuje się tych emocji... sztuczne...



Ewa Błaszczyk - Kto tam u ciebie jest?

sobota, 21 marca 2009

zadrość kontrolowana... (hłe hłe Melechowicz)

Czy zazdrość mozna kontrolować? o przyrodę oczywista tak!!! bo tą taką ludzką skupioną wokół ewentualnych ciągot naszego męskiego ramienia ku innym przedstawicielkom naszej płci to jakoś wymyka się wszelkim rozsądkom...
Niemniej moja na razie skupiona jest wokół aury... Facet miał uprzejmość z innymi przedstawicielami "mocno zajechanych biznesmenów" - ulecieć na Karaiby by żeglować sobie wśród wysepek... Jego relacje z podróży spotykają się z przeplecieniem ludzkiej radości, że jemu tak dobrze... z nieludzkim zgrzytem zębów - że przecież ja tutaj haruję i normalnie kurna marznę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A on? chamstwo i drobnomieszczaństwo :o))))))))) Ale niech ma... co tam... ludzkie panisko będę (tym mi to łatwiej przychodzi, że wpływu na to nie mam żadnego)...

Od początku roku właściwie tyram jak bury osioł... dodatkowa praca wspomogła lekko moje finanse... natomiast idealnie zabrała mi wszelkie resztki czasu jakie miałam.. i moce przerobowe... Definicja dętki spełnia się w odniesieniu do mnie... ale co tam... wytrzymam.. wszak tylko do początku kwietnia!!! Były propozycje pozostania... ale zdrowy rozsądek jednac przezwycięża chęć dorobienia się...

hmm.. a tak wracając do tematu dla mnie przyjemnego w stopniu NAJ... muzyki... Gdzieś w początkowych zachłystach jazzem była Diana Krall.. ostatnio słucham jej bardzo mało... niemniej kiedy dostałam wieść o nowej jej płycie poczułam chęć powrotu do niej.. niestety ciężko cokolwiek więcej znaleźć poza podstawowymi informacjami w temacie płyty... Dlatego wróciłam do tego, co mnie ujęło onegdaj bardzo... że tak powiem zagarnęło mnie całościowo



A nowa płytka to "Quiet Nights" i tak ją zapowiadają:

Diana Krall po trzech latach wreszcie nagrała płytę. Krążek nosi tytuł "Quiet Nights". Znajdą się na nim ballady i brazylijska bossa nova.

Przy najnowszym albumie artystka współpracowała z Clausem Ogermanem, z którym nagrała też multiplatynowy album "The Look Of Love" w 2001 roku. Na płycie usłyszymy też bębniarza Paulinho Da Costa, gitarzystę Anthony`ego Wilsona, basistę Johna Claytiona i perkusistę Jeffa Hamiltona.

Nad produkcją "Quiet Nights" czuwał Tommy LiPuma, inżynierem dźwięku został Al Schmitt. Krążek powstał w hyllywoodzkim studiu Capital.

Płyta pojawi się w sklepach 27 marca.

Spis utworów:

"Where Or When"


"Too Marvelous For Words" "I've Grown Accustomed To Your Face"


"The Boy From Ipanema"


"Walk On By"


"Guess I'll Hang My Tears Out To Dry"


"Este Seu Olhar"


"So Nice"


"Quiet Nights"


"You`re My Thrill"



A teraz kubeczek gorącej kawy.. a później kąpiel z Kunderą i "Nieznośną lekkością bytu..."


wtorek, 3 marca 2009

wieczorne Dyźka z drzewa ściąganie...

Kiedy już czarność osnuła dom wokół... kiedy już pies ganiał po tzw obejściu w celach ochronnych... kiedy już sen zaczął powolutku wynurzać się z kątów.. dziecię me odpowiedziało na zadane 2 godziny wcześniej pytanie - nie.. nie ma Dyźka w domu...
Myśl przedzierając się przez moje znużenie dniem dotarła w końcu - czyżby czyżyk?? Czyżby Dyziek uwięzion na przestrzeni podwórkowej z Nenerem został? Myśl poderwała mnie na nogi stojące i pędzące od razu...
Nero od razu kojec pobiegł "z radością" oglądać od wewnątrz... Dyziek nawoływany zaczął być... Z razu ciche.. z chwilą każdą jednak głośniejsze miauuuułknięcia podprowadziły nas pod drzewo... Rozpacz w miaułkach nakazała mi przytachać drabinę.. wpełznąć na nią, a następnie próbując z siebie wydobyć zrelaksowany.. spokojny ton głosu przywołałam dygota do siebie...
Porządek wieczoru przywrócony został.. Nero ponownie swawolnie cwałował po obejściu.. Dyziek kąsnąwszy małe conieco zaliczył pozycję "kłębuszka" na łóżku...
I spokój... i cichosza...
A na wieczór musi być Kabaret Starszych Panów - moja miłość ponadczasowa.. niezmienna... nasilająca się wręcz z każdym rokiem, który zagląda do mnie... To było tak.. to było tak.. Bohdan Łazuka... hmm... Bohdan.. nieprawdaż, że piękne imię... :o))))))))))))))) (obiektywna tu nie jestem nawet w najnikczemniejszym calu...)



Nie dorówna już obcowaniu ciał.. obcowanie dusz... :o)... pięknie...