sobota, 29 listopada 2008

Szefowo...

Od wtorku tegoż tygodnia podjęłam pracę na etacie... Trafiła się zupełnie niespodziewanie... wynegocjowałam 3/4 etatu - więc biuro moje będę mogła dopilnować również... Oczywiście główny powód - finanse... I tak to jestem Główną Księgową - skrótowo zwaną Szefową ;o)... Zawiłość działań firmy znaczna... ale co tam.. myślę, że sobie poradzę... fajni współpracownicy na każdym szczeblu.. więc powinno być dobrze (tak sobie mówię...)... Pierwsza wypłata za cztery dni pracy zasiliła już konto.. i o to chodziło... o wiadomy termin wpływu...
Dzisiaj przyjeżdża Maabik (dla niewtajemniczonych - moja przyjaciółka poznana przez blog.. wtedy jeszcze na gazecie)... i będziemy gadać.. gadać.. gadać.. i gadać.. no i jeszcze może gadać...
A póki co muszę zebrać do kupy moje podziębione ciało... niechętne wszelkim poczynaniom.. i mocno nieskoordynowane w ruchach... ogarnąć swe poddasze... no i oczywiście podjechać do biura popracować... nie ma lekko ;o)
No i prośba.. gdyby ktoś wyczaił gdzieś jakąś fajną bluzkę (może być mocno odleciana) w kolorze różu - to ja poproszę o namiar... Sylwester coraz bliżej (przypominam RÓŻOWY)... a ja jakby jedynie w butach i boa... ;o)

środa, 26 listopada 2008

Czy pamiętasz jak ze mną tańczyłeś walca...




Z chwilą kiedy w zwiastunach zobaczyłam i usłyszałam dziewczynę śpiewającą ze wschodnim akcentem "Czy pamiętasz jak ze mną tańczyłeś walca"... nie mogłam się od tego uwolnić... ani też nie chciałam tego...
Zachwyciła mnie i uroda aktorki i piosenka... która nabrała nowego blasku...
Demarczyk myslę, że dla większości Polaków jest Doskonałością...
Ale przyznajcie.. pięknie się odpływa ze Svetlaną Khodchenkovą...


poniedziałek, 24 listopada 2008

Miles Davis Septet - Live In Poland 1983

21 listopada miała miejsce premiera wydawnictwa Miles Davis Septet - Live In Poland 1983 na DVD i CD...
Nie muszę chyba pisać, że oczywiście z miejsca zawładnęła mną myśl o posiadaniu tegoż DVD..
Dla tych co się wahają przedstawię relację Tomasza Szachowskiego z tego wydarzenia...
. . .] Po upływie trzech kwadransów, jakie potrzebowali akustycy ekipy Milesa Davisa na ostatnie przygotowania, publiczność ponownie wchodzi na salę. W przeciągu kilku minut zapełniają się wszystkie wolne miejsca, siedzące, stojące, wiszące, jest nas ponad 4 tysiące.
Wchodzą, Miles lekko kulejący w ciemnych okularach, w czarnym kapeluszu, czerwonej skórzanej kurtce z frędzlami, czarnych spodniach i czerwonych butach na wysokich obcasach. Owacja... Zajmują miejsca. Od lewej Robert Irwing, Bill Evans, w głębi Darryl Jones, Al Foster, na środku, tuż przed perkusją - Miles Davis, nieco z prawej John Scofield i wreszcie zupełnie na skraju Mino Cinelu.
[. . .]
Tylko pierwsze kilkanaście minut pokazuje w miarę wyraźnie początki i zakończenia utworów, potem muzyka przeradza się w ciąg myśli, improwizacji, kulminacji, uspokojeń nowy motyw tematyczny zwiastuje nowy utwór.
[. . .]
Po nieprawdopodobnej owacji następuje bis - "Open" Davisa.
Owacja jeszcze większa, muzycy wychodzą ponownie - tym razem jeszcze raz "That’s Wright" Scofielda. Oklaski nie milkną, przez kilka minut standing ovation i wreszcie kilka tysięcy gardeł skanduje "We want Miles! We want Miles! We want Miles! We want Miles!".
Wychodzą po raz trzeci, spajając klasyczną klamrą cały występ - tematem "Speak".
Miles wyraźnie zadowolony, podnosi kilka razy trąbkę do góry i nie do wiary, w geście wdzięczności podnosi na sekundę kapelusz! Znikają...
[. . .]
Był to wielki, niezapomniany koncert, bodaj największe wydarzenie jazzowe, jakie miało kiedykolwiek miejsce na polskiej estradzie. Było to wydarzenie również na skalę światową, jak sądzić z opinii dziennikarzy zagranicznych. Choć dla jednych miarą była sama muzyka, dla innych bezprecedensowe trzy bisy i zdjęcie kapelusza przez Milesa! [. . .]
Jazz Forum 85 (1983/62), autor: Tomasz Szachowski.



muzycy:
Miles Davis: trumpet
Bill Evans: soprano & tenor saxophones, flute
John Scofield: electric guitar
Robert Irving III: keyboards
Darryl Jones: bass
Al Foster: drums
Mino Cinelu: percussion

utwory:
1. Announcement 0:50
2. Speak 10:46
3. Star People 6:50
4. What It Is 7:44
5. It Gets Better 12:17
6. Hopscotch 8:59
7. That's Right 16:35
8. Code M.D. 8:57
9. Star On Cicely 7:32
10. Jean Pierre 9:52
11. Unknown S 8:22
12. Speak 7:40
13. Speak 4:44

total time - 111min.
wydano: 2008
nagrano: Sala Kongresowa, Warszawa, Polska, October 13, 1983.

hmm... ma się ciareczki na plecach... niesamowite wrażenie...


niedziela, 23 listopada 2008

budzić się... i zasypiać z Tobą...

Cóż ja mogę powiedzieć po Jego wizycie?.... Było fantastycznie... :o)))))))))))))))) mmmm....
mmm... budząc się.. widzieć Ciebie obok... chodzi za mną piosenka Doroty Miśkiewicz... ;o)
Obydwoje mamy lekkiego świrka na punkcie Kabaretu Starszych Panów... oczywiście obejrzeliśmy sobie odcinek "Niespodziewany koniec lata"... Urok czegoś dobrego tkwi w tym... że ilekroć się ogląda... zawsze wyłapie się coś nowego...
Wątek kiedy Kuszelas (Dziewoński) postanawia pewną blond dziewczynę wyswatać z bogatym Markizem... dylemat miał w punkcie markizowej skłonności do kłucia niespodziewanie wykałaczką partnerki...
Przybora zapytuje "znienacka Miarkiz wykała"
Kuszelas "z nacka to już nie byłoby to..."

Noż boskie!!!!!!!!!!
Niespodziewany koniec lata można obejrzeć pod tym adresem - "Niespodziewany koniec lata"

Uwielbiam również Mariolkę Kabaretu Paranienormalni... Zupełnie inny poziom współczesnych kabaretów w stosunku do tego co prezentowali Starsi Panowie Dwaj... Niemniej wielce ulubiłam sobie postać Mariolki owej...
Onegdaj siedziałam obok dziewczyn, z których jedną miałam ochotę przywitać "Mariolka!!! hellooooł!!".... Myślałam, że postać stworzona przez kabaret nie istnieje.. a jednak... Mariolki są wśród nas...


A teraz lampeczka wina wspomnieniowego... mmmmmm.... motylkuje mi brzuszek...

czwartek, 20 listopada 2008

o szyby deszcz dzwoni.. deszcz dzwoni jesienny...



hmm... całą noc krople deszcze w dosyć natarczywy sposób uderzały o okno nad łóżkiem mym... Opcja okien w dachu daje doskonałe efekty dźwiękowe...
Wielce to przyjemnościowe...


hmm... a tak wyglądają moje kociaki dwa... urocze.. nieprawdaż?
Jutro dojedzie Kocurek.. ;o))))... pierwsza wizyta u mnie w domu... hmm.. i stres oczywiście leży po mojej stronie... szczególnie w temacie ogarniania domu...
Jakoś o kontakt wszelkich kotów pomiędzy sobą nie lękam się... Z Miśką zapoznani już są... dziecię w wielkim zadziwieniu stwierdziło, że porozumiewamy się tym samym językiem... Zaiste z Mężczyzną mamy podobne słownictwo... urokliwe to nawet... oczywista dla nas... ;o)


No nic... czas dosiorbać kawę... powyginać śmiało ciało... doprowadzić do kontaktu wody ze skórą... i ruszyć w dzień...


hmm.... cieszę się na Sylwestra w górach.. mam nadzieję, że w wynajętym domku jest coś na pozór kominka... że będzie można spełnić wizję swej idealnej zimy w górach... zapach drzewa.. odgłosy i ciepło plynące z kominka... lampka wina spijana ze wzrokiem śledzącym gonitwę ogników...

środa, 19 listopada 2008

śniegowe wstępy...

hmm... wyjrzałam przez okno... a tam jakby zalążek śniegowych borykań polegują jeszcze wokół... Dokładniej to wspomnienia po śniegu... deszcz zmywa pozostałość białą... Niemniej w nocy musiało coś spaść... Czyli idzie zima... i to nie tylko w zapowiedziach.. ale namacalna jak najbardziej...
Aż mi się zimno zrobiło..
hmm.. no nic... to tak dla podtrzymania nastroju Kabaret Starszych Panów....




... kiedy mróz na .rtęć napiera... i wypiera niżej zera... już cholera trzęsie mnie... (lepiej tego ująć nie mozna....) ;o)
hmm... acz prawdą jest również .. - Może to mnie właśnie smuci... że ta sama już nie wróci... że z szelestem zdartych dat... upłynął życia szmat...
Kawy łyk...

sobota, 15 listopada 2008

sobotnik..

Zwlokłam swe niechętne temu ciało z łóżka... zaparzyłam kawę.. załączyłam radio.. i... siedzę... Rozpędu nadmiernego w sobie nie dostrzegam.. ba... nawet nikczemnego namiastka tegoż nie widzę...
Trzeba się jednakowoż jakoś rozkręcić.. Przewiduję dzisiaj nasilenie zawodowe... hmm.. a wieczorem bardzo być może urodziny przyjaciółki będziem świętować niezapowiedzianie.. ;o).. Rocznikowi mojemu szlachetnemu ostatni raz stuknie z trójeczką jeszcze na przodzie... za rok zrobi się cyk... na stronę czwóreczki...
Tak siedzę i piszę co mi się tam po głowie bez sensu przesuwa z uwagi, że bardzo.. ale to bardzo... tak bardzo, że bardziej być nie może.. (chociaż... ) nie chce ruszać w strumień wody mający mnie pozbawić zapachu snu... a dalej już tylko kroczek w postaci umalowania ryjka.. i przybrania czegoś - to jedyny plus!!!! - dzisiaj bardziej luźnego i ruszenia w dzień...
W nocy jeszcze Mężczyzna dzwonił trącony jakby alkoholem po omawianiu szczegółów Sylwestra... co kto ma zabrać... co zorganizować itd.. w sobotę ponoć mamy odbyć spotkanie nie mniej zakrapiane z ludkami z Łodzi, którzy również będą uczestnikami tego przedsięwzięcia...
Nie znam nikogo z tego grona.. poza Nim oczywista... Niespecjalnie jestem lew salonowy... tudzież kociak jakikolwiek... Zawsze mnie stresuje wejście w nowe grono...
Idę do wanny!! czas na męską damską decyzję!
Jeszcze ostatni siorbek kawowy... i pa!

wtorek, 11 listopada 2008

Anna Serafińska

Wyczytałam na jednym z blogów muzycznych, że Pani ta wystąpiła w Jazz Cafe w Łomiankach... Knajpkę odwiedziłam kiedyś - nie wiedząc o niej zupełnie nic.. ot skuszona nazwą... Wnętrze zrobiło bardzo miło wrażenie... pogłębione przez zdjęcia z koncertów, które tam miały miejsce...
Z przyjemnością wsłuchałam się w tekst Jonasza Kofty wyśpiewany przez Annę Serafińską...
Nieobecni...


Nad wodą stajemy płynącą
Wpatrzeni, wpatrzeni w odbicie swych twarzy
Stoimy milcząco, milcząco
Chcę wiedzieć o czym marzysz, chcę wiedzieć o czym marzysz
O czym marzysz

Właśnie wtedy tak mało wiem o Tobie
Do czego się uśmiechasz długą chwilę
Gdzieś już kiedyś pachniało tak sitowie
Tylko ja jedna wiem
Tylko ja jedna wiem
I nie powiem

Nieobecni, nieobecni
Jesteśmy siebie blisko
Tak trudno, tak trudno
Powiedzieć sobie wszystko

Gdzieś już kiedyś taki kolor miała woda
I skąd nagle w Twoich oczach światła tyle?
Ktoś inny mi te wodę w dłoniach podał
Nie mogę Ci powiedzieć, nie mogę Ci powiedzieć
Jaka szkoda...

O czy myślisz patrząc w zieleń trawy
O czym myślisz patrząc w niebo pociemniałe?
Jakie cienie przychodzą jakie sprawy
To tak boli, niepokoi
I ciekawi

Nieobecni, nieobecni
Jesteśmy siebie blisko
Tak trudno, tak trudno
Powiedzieć sobie wszystko

Gdzieś już kiedyś pachniało tak sitowie
Gdzieś już przedtem taki kolor miała woda
To można powiedzieć tylko sobie
Choćbym bardzo chciała nikomu nie opowiem

Nad wodą stajemy płynącą
Wpatrzeni, wpatrzeni w odbicie swych twarzy
Stoimy milcząco, milcząco
Chcę wiedzieć o czym marzysz, chcę wiedzieć o czym marzysz
O czym marzysz

Nieobecni, nieobecni
Jesteśmy siebie blisko
Tak trudno, tak trudno
Powiedzieć sobie wszystko






A tutaj "Nie odchodź".... hmm... to tak z ostatniej chwili poszukiwań... pięknie... pięknie....
Anna serafińska Nie odchodź

hmm.. dopisuję te słowa tuż po zakończeniu 'Wyznań Gejszy"... film kiedyś tam.. gdzieś tam już opisywałam... a co mi pozostało z drugiego obejrzenia filmu?.... Jakiż niezwykle erotyczny wydaje się skrawek kobiecego ciała z tyłu... szyja... kark... hm...