sobota, 20 września 2008

muskania... pląsania...

hmm... wypadałoby zagęścić się w zakupie biletu na Herbiego Hancocka by nie zadziwić się 2 grudnia brakiem tegoż... :o)
A póki co wzięło mnie na muskania jego muzyką... Herbie Hancock and Corinne Bailey Rae



Ostatnio ucięlismy sobie ze znajomym debatę w temacie być czy mieć... Debaty stare jak świat... skrótowo - stnęło praktycznie na tym, że oczywiście BYĆ, z tym, że by tak sobie być to oczywiście wypadałoby coś i mieć...

Herbie z Joni Mitchell



hmmm... jak dla mnie nastąpił zbyt gwałtowny koniec lata... nijak się przestawić,... czuję się niedosłoneczniona.. niedogrzana... i innych takich "nie-" uzbierałoby się więcej...
Ale co tam.... poprzeciągawszy się trochę... pomruczawszy... stwierdzam... dobrze jest... :o)
Siła tajemne ciągnie mnie na film Skolimowskiego "Cztery noce z Anną"... dylemat taki, że nikt z kręgu najbliższych znajomych nie podziela mego parcia na takie kino... wszyscy, że niby zbyt przygnębiający... A skąd wiedzą skoro znają tylko zarys z mych opowieści?... wszak kino i myślenia winno uczyć.... :o)
Lubię nosić film w sobie przez jakiś czas... tak było z "Motylem i skafandrem" i tak mam nadzieję będzie z "Czterema..."...
Jedna osoba chętna...ale musi dojechać z miasta Szczecin ;o)... tylko to w przyszłym tygodniu.... czy utrzymam tak długo swe chęci na wodzy? .. obawiam się, że pęknę
no nic.. czas dopić kawę.. zmyć sen z ciała.. i ruszyć do biura..

Brak komentarzy: