wtorek, 29 czerwca 2010

ostatni wlew chemiczny!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Jeden etap mam za sobą... ostatni wlew chemiczny został popełniony... operacja umówiona na 2 sierpnia... czyli lipiec mam już wolny od lekarzy.. Acz może nie do końca.. gdyż wczoraj mój chirurg- onkolog zapytał o stan moich hormonów.. A według mojej wiedzy są z lekka rozpitolone... i tutaj się ku swemu zaskoczeniu dowiedziałam, że kiedy będą rozszalałe to żaden anestezjolog mnie nie znieczuli... I tu mnie ten cudowny człowiek - faktycznie lekarz z powołania... z wielką mądrością i dobrocią wypisaną na obliczu - pierwszy raz wkurzył... Wszak chodzę do niego od grudnia!! o operacji było wiadomo od tegoż samego czasu.. i teraz się dowiaduję, że mam miesiąc na uporządkowanie tychże rozszalałych hormonów...
Ale co tam...badanie zrobiłam dzisiaj... do endokrynologa już się zapobiegliwie umówiłam.. ;o)
I ostatnią chemię mam za sobą!!!!!!!!!!!!!!!! I to jest najważniejsze... Włoski mam na rekruta obecnie... wyglądam dosyć dziwnie.. ale to widzą ci co pałętają mi się po domu.. zewnętrze widzi mnie w chustach i szalach... ;o)
Jeżu jaka to fajna myśl... :o))))))))))))))))))))
I co by tutaj posłuchać? sama nie wiem nosi mnie w tyle stron, że mmmmmmmmmmmm.... najchętniej pomimo z lekka osłabienia po chemii zaszalałabym...
To co słuchamy? proszę o propozycje na rozszalałe wnętrze :o)
I na tą chwilę mam w głębszym poważaniu problemy pozazdrowotnościowe... (pewnie wrócą za chwilę... ale dzisiaj daję im ignora)...



hmm... na pewno utwór zapodany przeze mnie nie jest definicją energetyczności (a myślałam, że bardziej w żywioł pójdę...) Niemniej cały czas płyta Jarretta i Hadena chodzi za mną... A utwór ten jest przecudnej wręcz urody.. całe wnętrze się po prostu przy nim topi... Nie sposób nie powiedzieć "dobrze mi..."..
A poza tym czuję się jakbym miała latać... jakbym mogła latać...

5 komentarzy:

e-ka pisze...

piękne to latanie...do takiej muzyki i z takim fantastycznym nastawieniem...podziwiam Cię za dzielność, za pogodę, za piękno, choć przecież wiem, że czasem trudno jest. Życzę wszystkiego bardzo, bardzo dobrego i zdrowia...i muzycznych olśnień, dzięki Tobie i ja się zachwycam...pozdrawiam najserdeczniej :)

M. pisze...

Lataj Jazzowa, lataj !Ty na pewno potrafisz . Piękna ta "Twoja" muzyka; ja natomiast pomyślałam od razu - "Buena Vista Social Club". Ci mający po blisko 100 lat Kubańczycy to dla mnie esencja radości , energii i miłości życia . Jak znalazł na pochemiczną ucztę...! Ciesz się i szalej to hormony wymiękną i się uspokoją . Posyłam uśmiechy i rozradowane mruczenie Miszy M.

jazzowa pisze...

E-ka... również bardzo mi się podoba ten utworek... Dziękuję za piękne słowa... :o)... od razu radosniej na duszydle.. :o))
pozdrawiam ciepło... :o)

*************


M. latam... fruwam... ;o)
Co do Buena Vista Social Club mam rację nad racjami... Niezwykle ich lubię... Niosą faktycznie niesamowitą dawkę radości i dobrej energii... Często do nich wracałam... acz ostatnio zaiste gdzieś mi przepadli... Ha! to dobry pomysł.. muszę sobie dzisiaj ich odszukać...
pozdrawiam... uśmiechy zasylam... a Miszę tradycyjnie prosze popieszczochac..
****************

Anonimowy pisze...

Jesteś (Ty) po prostu cudna! Co więcej pisać? Może ze muzyka piękna!

jazzowa pisze...

Dziękuję Anonimku... :o).... za przemiłe słowa...