sobota, 10 stycznia 2009

Chet Baker od rana...

hmm... poranek lekko melancholią owiany pomimo widma tego co zrobić dzisiaj muszę.. jakie spotkania odbyć...
Sięgnęłam po płytkę Cheta Bakera - Chet for Lovers... i ona na takie rozmamłanie się melancholijne jest idealna...
By wprowadzić w nastrój w jakim utknęłam zapodam My Funny Valentine...
Piękny to on nie był... (ów Chet)...ale ma w sobie tą unikatową wręcz zdolność nastrojowości wprowadzania... A kiedy trąbka do ust jego zmierza to już wiadomo, że czar popłynie...
Piękny to utwór... pięknie poprowadzony... delikatnie.. subtelnie... hm... porywając się na porównania jak muśnięcia atłasu po nagiej skórze... czyż nie tak to brzmi?...






hmm... odpływa człek... to właśnie w takim nastroju dzisiaj jestem...
Aż żal przerywać i iść w gąszcz klientów spraw...

Brak komentarzy: