niedziela, 7 grudnia 2008

Podchodzą mnie wolne numery...

hmm... pracy mam więcej niż normalnie.. wydawało się to niemożliwe.. a jednak... pociecha, że i finanse powinny za tym pomaszerować większe... Czyli jest motywacja.. ;o)
Z uwagi na moc tych prac musiałam zrezygnować ze spotkania z Mężczyzną.. co oznajmiłam telefonicznie... na co właściwie usłyszałam, że musi się on rozłączyć gdyż nerwa go wzięła...
A za chwile w słuchawce... "myślę nad przyjazdem do Ciebie"... I jak myślicie uśmiech mój wyglądał? otóż całogębowy on był!!!!!!!!
Przybył w piątek zaliczywszy chyba wszystkie korki po trasie Szczecin - Ł. I w końcu był... hmm... zaczynam mieć coraz większe podejrzenia, że wprawił me ciało i ducha... w stan zakochania... ale cicho szaaaaaaaaa o tem... ;o)....
Do zanudzenia mogę powtarzać, że było cudownie!!!!!!!!!!... Po północy.. w pierwszych godzinach mikołajkowych dostałam prezent w postaci płyt jazzowych w temacie miłosnym... bajka...
Jak ja go lubię mieć na wyciągnięcie ręki.. na wyczucie zapachu.. smaku.... :o)...
I był śmiech do tzw rozpuku z kabaretu.. i uśmiech od wnętrza idący towarzyszący płytce Młynarskiego (jak fantastycznie popaść w tego Pana ponownie... ).... i zamach na tężyznę fizyczną - wylądowaliśmy na lodowisku w ramach prezentu mikołajkowego dla mego dziecięcia rodzonego i chrzestnego... No cóż... na łyżwach też jeździ świetnie... Ja się poruszam do przodu - tak to ujmijmy....
W załączeniu Wojciech Młynarski... "Podchodzą mnie wolne numery...".... Chciałam zapodać "Obiad rodzinny" - gdyż słowa tam zamieszczone po prostu mnie wgniotły w fotel...
Wolne numery są również mocno ciekawe... a jeszcze poprzedzone słowem wstępu Pana Wojciecha stanowi rarytas...

podchodzą mnie wolne numery

A tak swoją drogą - zdjęła nas zaduma nad tym, że obecnie właściwie nie ma nikogo kto podjąłby próbę dorównania Młynarskiemu... czyżby kult słowa zapodział się gdzieś...?....
A może ja o kimś nie wiem...

hmm... a teraz odpłynę sobie w ramiona Elli Fitzgerald... i pójdę sobie w sen....

4 komentarze:

Mateusz pisze...

Ahh... Mnie też w mikołajki na lodowisko i do wspaniałego Jazzowego klubu wyniosło.. i prezenty były.. tylko niestety relacje z tą drugą osobą nieco inne niż u Ciebie...:(

jazzowa pisze...

Czyli śmigaliśmy gdzieś tam na łyżwach... acz określenie śmigać w stosunku do mnie ma nieco naciągane brzmienie.. ;o)
Przykro, że relacje są inne - wnoszę z tego, że niezbyt zachwycające...
A w sumie z drugim człowiekiem powinno się być dlatego, że się chce... Wiadomo, że jest różnie.. ale głównie powinno być jednak dobre odczuwanie tej drugiej osoby... No i owo szlachetne chcenie bycia z nią...
Ja chyba jestem za stara już na kompromisy... ;o)

Mateusz pisze...

Ahh.. nie do końca o to chodzi..;) To bardzo skomplikowana sytuacja, ale myślę, że oboje byśmy chcieli, ale nie możemy z różnych względów... Cieszę się, że są osoby, które mogą z Tą Druga Osobą iść na łyżwy i że Ty do Nich należysz:) Mi na razie pozostaje słuchać odtwarzacza mp3 podczas "śmigania";)
Pozdrawiam!

jazzowa pisze...

hmm.... to może i lepiej, że źle zrozumiałam...
:o)