środa, 22 października 2008

hmm... jakoś tak...

Wjechałam dzisiaj na rowerzystę... i bardzo być może, że to była jego wina... niestety nie wiem.. byłam tak zaprzątnięta sprawami, które mnie czekały iż wjeżdżając na parking widocznie niewystarczająco skupiłam się na tym co wokół...
Przerażające uczucie... kiedy wysiadłam człowiek się już podniósł i próbował wyciągnąć koło swego roweru spod koła mego samochodu... wycofałam i rzecz się udała.. Koło jednakowoż nadawało się może do czegoś.. ale na pewno jazda tym czymś nie była...
Obejrzałam człowieka dokładnie... narzucałam się idealnie spełniając definicję "kobiety przejętej, zdezorientowanej i roztrzepanej'... dałam panu 70 zł mówiąc, że gdyby kosztowała naprawa więcej by zadzwonił pod nr, który podałam... On powtarzał, że nic się nie stało... ja zapamiętale chciałam go podwieź do domu... w końcu pan mocno starszy...
Wsiadłam do samochodu... i łzy poleciały zupełnie ot tak...
Przerażające uczucie... i oczywiście piętrzące się "a gdyby..."

ech... czasami chciałabym pobyć taką "malą"... nad którą wszyscy się trzęsą... opiekują się.. itd...

Na pocieszenie Lizz Wright I'm Confessin



Lizz Wright - I'm Confessin'

Pani będzie gościła w Polsce pod koniec października... niestety nie będzie mi dane obejrzenie jej na żywo...

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Uważaj na siebie i innych.Szkoda by było Ciebie i Starszego Pana. Przesyłka poszła.

Anonimowy pisze...

skąd ja to znam. We wdzięcznym ekwilibrystycznym tańcu na linie własnej psychiki rozbujanej i gróźb i obietnic wszelkich odnoszących się do rzucania w diabły wszystkiego... usłyszałam wczoraj, że zawsze się babochłopem silnym wydawałam i skąd te łzy... i stresy i w ogóle... taa.. bycie kobietką i możliwość posiadania słabości i potrzeby zaopiekowania czasem się przytrafiają człowiekowi mocno nieoczekiwanie, acz przemożnie...

Anonimowy pisze...

całe szczęście nic gorszego nad pogięte koło..

jazzowa pisze...

Zuzanna - dziękuję...
Oj dobrze, że nic się więcej nie stało..
****************

Maab... okazuje się, że bardziej opłacalne jest zgrywanie słodkiej idiotki, wymagającej opieki... to wtedy nikt nic od Ciebie nie wymaga... w przeciwnym razie.. niestety.... :o(
Ale urwiesz się stamtąd i rozpoczniesz zdecydowanie szczęśliwy czas...

*************************

Spacerku... oj całe szczęście...

************************

Acz... dzisiaj miałam telefon od żony Pana... stwierdziła, że mąż to bardzo przeżył w domu.. ona również (w sumie to bardzo się tego bałam, że pan pójdzie do domu.. tam nerwy go puszczą i zasłabnie.. albo coś gorszego...)..... no i że powinnam im zrekompensować ten stres.. obydwojgu...
Muszę do nich jutro podjechać zobaczyć o co biega...

*********************************

Anonimowy pisze...

Mam nadzieję, że wszystko w porządku: starszy pan, żona, no i ty....
Dzięki za przypomnienie o Lizz Wright. Zajrzyj, jak będziesz miała chwilkę - pełna szafa

Anonimowy pisze...

Witaj piracie drogowy;))))
Ciesze sie ze sie zakonczylo pogietym kolem i niczym wiecej. Mocno odradzam wizyte do tego pana i jakikolwiek formy wynagradzania. Jesli nie bylo policji i nie ma raportu to w sumie nie wiadomo kto jest winny. Wiec nie daj sobie narzucic winy, i nie deklaruj przez zadoscuczyniania ze jestes winna. Otwierasz w ten sposob furtke do dalszych roszczen pienieznych i spraw sadowych o "szok nerwowy". Wierz mi jesli nic mu sie fizycznie nie stalo to szok jest naciaganiem sprawy. Jesli czujesz ze jestes napewno winna wypadkowi to powiadom ubezpieczenie i jesli sie temu panu nalezy to niech ten pan dostaje odszkodowanie od ubezpieczenia.
Pozdrawiam cieplutko,
Zegarmistrzswiatla

jazzowa pisze...

3sbee - do Lizz zawsze się wraca z wielką radością.... :o)... Ze starszym panem i panią wszystko w porządku... ;o)

*******************
Witaj Zegarmistrzu... Również się cieszę, że tak się zakończyło jak się zakończyło... acz stresik był niezgorszy...

Co do małżeństwa - byłam jednak u nich... skończyło się na zakupie zestawu dobrych witamin dla każdego z małżonków.. Pani okazała się niezwykle miłą osobą - poruszającą się o kulach... i dlatego jej lęk o to co byłoby gdyby brakło męża jest wielki...

No i mieli niedawno 50 rocznicę ślubu... piękny jubileusz... nieprawdaż?....

**************************