niedziela, 14 września 2008

niedzielny poranek z ostatnimi snuciami lata w tle..

O dziwości coś na pozór słońca jest za oknem... czyżby jakieś niedobitki letnie... Jakby nie było miło pospoglądać w te promyki słoneczne... coraz mniej tego...
Jesień nadchodzi wielkimi krokami...
Ubawiła mnie Pani Maria Czubaszek (zresztą taki ma już zwyczaj ta Pani.. że - z reguły - ilekroć usta otworzy to efektem jest, że rozbawienie we mnie wstępuje...)... Obecnie pytanie padło "Jak zatrzymać czas?".... Padały odpowiedzi z poniekąd słusznym wnioskiem, że upływ czasu to część życia i nie ma sensu walka z tym.... A Pani Maria z właściwym sobie wdziękiem i filutnością odpowiedziała.... "Tak po prostu, jak samochód na drodze, kiedy na przykład jedzie się autostopem. Machnąć ręką, tylko w tym przypadku na metrykę. Ustawić sobie, ile się ma lat i tego konsekwentnie się trzymać. Jeżeli dają więcej - nie brać. Ja wtedy mówię na przykład, że nie jestem taka stara, tylko tak wyglądam po prostu. I to działa, proszę państwa."... :o)

I tak odrywając się od tego czy to warto.. czy nie warto.. czy sens to zaposiada... na jakim by tu etapie zatrzymać metrykę? hmm... Obecne 39 prawie wielce mi się podoba..... może by teraz? ;o)

Ech... dzisiaj spotkanie klasowe się szykuje... męczącym jest być mieszkańcem miejscowości, w której się szkołę ukończyło (gdzie to się powróciło po krótkim incydencie małżeńskim) i w miarę żywotnym członkiem społeczności Naszej Klasy... Jakby przejmuje się rolę organizatora ot tak... bez większego zabiegania o to...
Spotkanie wielkiie nie będzie.. aż tyle pary w sobie by poszukiwać wszystkich to nie mam... zaprosiłam tych z którymi jako taki kontakt utrzymuję... kilka osób dojezdnych się pojawi... no i wysłałam indywidualnie zaproszenie do Wychowaczyni (całe 8 lat ta sama), która odpisała wielce miłymi i ciepłymi słowami, że oczywiście z przyjemnością do nas dołączy...
Umyśliłam sobie, że wypadałoby jej w związku z tem jakiś bukiet kwiatów wręczyć... i w tym celu pojechałam do kwiaciarni... panie przejęte rolą rzuciły z pozoru niewinne pytanie 'ile to lat od ukończenia szkoły upłynęło".... hmm... był to rok 84 - a więc 24 (padła ma odpowiedź).... i w tym momencie coś na pozór zadziwnie spłynęło na mnie.... 24 lata już upłynęły od ukończenia podstawówki... szok!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Niby tak niewiennie.. niepostrzeżenie... subtelnie... a jednak skutecznie, systematycznie... latka lecą...
A człek w sercu ma cały czas maj...
hmm...


2 komentarze:

Bena pisze...

Ciekawa teoria z tym wiekiem. hm.. a ile ja bym chciala mieć? 18? nie, bo człowiek jakiś taki głupi był, 30? - juz troche lepiej, ale jakaś bojąca się o wszystko wtedy byłam, 40? właściwie na tym wieku mogłabym sie zatrzymać. Bo po prostu polubiłam i zaakceptowałam tak w pełni siebie. Tak, 40 to chyba mogłoby zostać :)

jazzowa pisze...

to nie jest z nami chyba tak źle.. skoro tak dobrze się czujemy w swoim wieku... :o)
Ja również jestem zadowolona w każdym kolejnym... ;o).... Zawsze jakieś nowe plusy się pojawiają..
Aż strach co będzie dalej... ;o)