piątek, 18 września 2009

Windą na szafot...

Moja najukochańsza.. najbliższa z płyt.... Zakochałam się w niej... zassałam w siebie... z zadziwieniem obserwujac, że to ja... Jest szczególnie na niepogodę... Wtedy jak starego.. sprawdzonego przyjaciela wyciągam spośród innych płyt... delikatnie przecieram... a później słucham... i słucham...
Leżąc na dywanie... z rękoma rozłożonymi... zamkniętymi oczami... słuchawkami na uszach (by intymniej.. by mocniej...) odpływam...
Tego potrzebuję dzisiaj...

01 Nuit sur les Champs-Élysées Ascenseur Pour L'Échafaud Miles Davis

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Oj tak. Przy okazji można się też wsłuchać w pozostałe filmowe perełki Milesa. Zapraszam w stare znane dawno niewidziane pewnie progi:
http://jazzava.blox.pl/2009/09/Miles-Davis-filmowo.html

Pozdrawiam serdecznie - 3sbee

jazzowa pisze...

Z przyjemnością zajrzałam do Ciebie..

Oj dawno nie byłam na Twojej stronie... dużo straconego czasu

pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

I dla mnie takie klimaty są dobre...Pozdrawiam serdecznie....