No i powrót do domu nastąpił skuteczny... Urokliwość miejsc pozostanie gdzieś tam w czeluściach mych... Nawdychałam się tlenu.. uzmysłowiłam sobie nikczemność kondycji mej.. powzięłam tradycyjnie postanowienie popracowania nad nią...
Najbardziej zachwyciła mnie Jaworzyna Krynicka... cudne widoki... Położenie się na stoku i spoglądanie przed siebie to było to czego moja dusza i ciało potrzebowało najbardziej... wdychanie powietrza rozgrzanego... przyroda wydająca swoje odgłosy gdzieś tam w dali ludzie...a tutaj ja.. moje dziecko i Ona - Matka Natura w swej pięknej krasie... Zachwyt po skowyt duszy...
A tutaj wspinamy się po śnieżnych zboczach... hehehe.. no dobra.. wywalili sztuczny śnieg za hale sportową.. ale czy to trzeba o tym pisać ;o)
W drodze powrotnej słuchałam Sjesty Kydryńskiego i tenże pan zapuścił Seala z ostatniej płyty.. Soul i muszę powiedzieć, że zamruczało mi się z ukontentowania wielkiego...
Seal ma barwę głosu mocno działającą na mnie.. A że istota emocjonalna jestem.. a przy głosie dochodzi jeszcze fizyczność jego, która wieje jakimś niepokojem - co podejrzewam podoba mi się nie tylko mojej osobie... - to odleciało mi się (oczywista w ramach na jakie pozwoliła funkcja kierowcy)...
4 komentarze:
Spac mi sie chce, wiec cie witam i nic wiecej nie pisze...ide spac a ty miej sliczny dzionek;)))
hmm.... o dziwnych porach chodzisz spac... ;o)
Zauwazylam, ze sie mijamy gdzies am na granicach snow... ja wstaje.. Ty sie kladziesz... :o)
Seal - oj lubie bardzo! Tego utworu nie znalam, mmmm... ale mi zrobilas tym samym mila niespodzianke :)
Cieszę się, że mogłam sprawić niespodziankę - ufam, że przyjemną... :o)
Prześlij komentarz